Jeśli ktoś zacząłby sprawdzać, jaki element wyposażenia smartfonów rozwijany jest najbardziej dynamicznie, to mógłby się mocno zdziwić. Najprawdopodobniej wcale nie byłyby to procesory albo ekrany ciekłokrystaliczne, ale… moduły aparatów cyfrowych. To właśnie one z generacji na generację wyposażane są w zdecydowanie lepsze matryce (nie tylko ze względu na ich rozdzielczość), jaśniejsze obiektywy, a także dodatkowe technologie takie jak stabilizacja obrazu czy HDR.
Firma Apple nie jest pod tym względem wyjątkiem – każdy kolejny iPhone dysponuje jeszcze lepszym aparatem cyfrowym, co w przypadku modelu 6/6 Plus przekłada się na matrycę o rozdzielczości 8 mln pikseli (1,5
μ) i otwór przysłony f/2,2. Jednak w kolejnej generacji (6s? 7?) ma być jeszcze ciekawiej…
Jak zdradził John Gruber, dobrze poinformowany blogger specjalizujący się w tematyce związanej z firmą Apple, kolejna generacja topowych smartfonów tej firmy ma być wyposażona w moduł aparatu bazujący na systemie dwóch obiektywów umieszczonych na tylnej ściance. Ma się to przekładać na jakość obrazu dorównującą lustrzankom cyfrowym.
Tego ostatniego stwierdzenia nie będę komentował, bo należy do niego podchodzić z dużą dozą niedowierzania. Ale z pewnością jest nim co najmniej “ziarnko prawdy”, sugerujące radykalny postęp w kwestii jakości obrazu. A że już w tym momencie jest naprawdę nieźle, o czym świadczy spadająca na łeb i na szyję sprzedaż prostych aparatów kompaktowych, zastępowanych przez użytkowników smartfonami, to wyraźny postęp może oznaczać naprawdę przeskok w strefę bardzo dobrej jakości obrazu.
Bardziej konkretna wydaje się jednak informacja dotycząca systemu bazującego na dwóch obiektywach. Może to być rozwiązanie podobne do tego w HTC One (M8), służące do skrócenia czasu ustawiania ostrości, a przede wszystkim twórczego podejścia do kwestii głębi ostrości na rejestrowanych fotografiach. Ale dwa obiektywy (połączone z dwoma matrycami) dają tak naprawdę znacznie więcej możliwości, o czym świadczy przykład firmy Corephotonics. Bardziej szczegółowo opisywaliśmy to na trzeciej stronie tego artykułu, ale nawet wymieniona w skrócie lista zysków płynących z takiego rozwiązania jest imponująca. Po pierwsze daje to możliwość imitowania (bez wyraźnej straty jakości) działania prawdziwego zoomu optycznego, po drugie – do odszumiania obrazu, stabilizowania go i szybszego ustawiania ostrości.
Jeśli więc Apple zaprezentuje w przyszłym roku iPhone’a wyposażonego w moduł fotograficzny bazujący na dwóch obiektywach, to rzeczywiście możemy być świadkami rewolucji w świecie mobilnego obrazowania.