zauważa Katarzyna Szymielewicz, prezeska i ekspertka Fundacji Panoptykon. ”
Mechanizm, który miał być konstytucyjną gwarancją, stał się polem dla czasochłonnych i frustrujących rozgrywek, za które płacą podatnicy. Walka o udostępnienie informacji, której rządzący nie chcą udzielić – mimo że powinni – może potrwać nawet cztery lata. Problem tkwi nie tyle w prawie, co w złej praktyce i lekceważącym stosunku do obywateli”
.
Do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego trafiły już dwie skargi Fundacji Panoptykon w związku z bezczynnością organów zapytanych o masową inwigilację. W sprawie przeciwko MSW sąd przyznał rację Fundacji. W sprawie przeciwko MSZ uznał skargę za bezprzedmiotową, ponieważ organ formalnie odpowiedział na pytania. Sęk w tym, że sąd administracyjny nawet nie bada, czy np. odpowiedź “nie posiadamy takiej informacji” jest zgodna ze stanem faktycznym. Jaka będzie decyzja w sprawie przeciwko Premierowi, dowiemy się jutro. Jednak nawet kolejna wygrana nie oznacza, że zapytani udzielą informacji w najbliższym czasie, ani nawet, że udzielą jej w ogóle.
“W sprawach o bezczynność Wojewódzki Sąd Administracyjny musi w pierwszym rzędzie stwierdzić, czy dana informacja jest informacją publiczną i czy obywatelowi należy się reakcja. Każda ze stron może zaskarżyć decyzję WSA do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Jeśli i ten przyzna rację wnioskującemu, zapytany organ może jeszcze odmówić udzielenia informacji lub ją utajnić. W kolejnej rundzie taką decyzję również można zaskarżyć do WSA, a jego decyzję – do NSA”, wyjaśnia reguły gry Wojciech Klicki, ekspert Fundacji Panoptykon.
“Po dotarciu do mety, informacja, o którą pytał wnioskujący, prawdopodobnie przestanie być interesująca dla opinii publicznej. Tym sposobem organ władzy wygrywa, nawet jeśli formalnie przegrał. Żeby zilustrować ten paradoks, stworzyliśmy symboliczną grę planszową o nazwie »Czarny scenariusz«. Może urzędnik, który w nią zagra, nareszcie zrozumie, jak czuje się rozgrywany obywatel?”, komentuje Katarzyna Szymielewicz, rozgoryczona postawą władz w związku z doniesieniami o masowej inwigilacji polskich obywateli przez amerykańskie służby.
Polskie prawo nie przewiduje sankcji za unikanie odpowiedzi na wnioski o dostęp do informacji publicznej. Dlatego – nawet jeśli wszystkie instancje sądowe przyznają rację Fundacji – możemy nigdy nie dowiedzieć się, czy polskie władze wiedziały o amerykańskich programach inwigilacji, czy polskie służby korzystały z danych pozyskiwanych przez NSA, ani dlaczego Edward Snowden nie otrzymał w Polsce azylu. Ten problem dotyczy każdej “niewygodnej” informacji, którą zainteresują się media czy obywatele. Pytanie, jak w tej sytuacji kontrolować kontrolujących, również pozostaje bez odpowiedzi.