Sądząc po liczbie eksperymentów i publikacji na ich temat, druk 3D i podróże kosmiczne są ze sobą niebywale mocno związane. I nie ma się co dziwić, bo przecież znacznie łatwiej wysłać w kosmos jedną drukarkę 3D wraz ze specjalnym “tonerem”, zamiast wielu różnych gotowych części i narzędzi zapasowych. Tak jest po prostu taniej, a równocześnie możliwości astronautów są dzięki temu większe.
Żeby było śmieszniej, pierwszą działającą (no, prawie) drukarkę 3D umieścili w kosmosie… amatorzy. Mimo to koszulka lidera w tym połączonym wyścigu kosmicznego drukowania należy niewątpliwie do NASA, która chce z pomocą tej technologii rozwiązać nawet kwestię żywienia kosmonautów. Dzięki amerykańskiej agencji kosmicznej mogliśmy też już obejrzeć film pokazujący, jak proces drukowania 3D przebiega w warunkach zerowej grawitacji.
Dziś warto jednak odnotować osiągnięcie kolejnego ważnego celu – pierwszego użytecznego wykorzystania drukarki 3D w kosmosie. 17 listopada amerykański astronauta Barry “Butch” Wilmore zainstalował urządzenie drukujące w 3D na Międzynarodowej stacji kosmicznej, zaś kilka dni później – 24 listopada – wydrukowano na nim pierwszą część służącą bezpośrednio do rozbudowy tejże stacji. Warto dodać, że proces przebiegał zdalnie, za pomocą poleceń przesyłanych bezpośrednio z Ziemi.
Oczywiście hasło “rozbudowy stacji kosmicznej” brzmi może nieco zbyt górnolotnie, ponieważ pierwszą częścią (oprócz elementów powstałych podczas kalibracji) wydrukowaną przez drukarkę 3D była… plakietka na głowicę tejże drukarki. Zawiera ona wiele mówiący napis “Made In Space”, a także logo NASA.
O ile zatem pierwsza wydrukowana część Międzynarodowej stacji kosmicznej ma znaczenie bardziej symboliczne, o tyle dalsze plany związane z wykorzystaniem drukarki 3D są już znacznie bardziej konkretne. Planowane jest wytworzenie w kosmosie wielu części potrzebnych na ISS, które dzięki temu nie będą musiały być dostarczone z Ziemi.