TZOA na bieżąco sprawdza czystość otaczającego nas powietrza (a także poziom promieniowania UV). Dane zbierane przez te urządzenia przesyłane są również na serwer, który łączy je w jedną, interaktywną mapę pokazującą jakość powietrza na wybranym przez nas obszarze. Mało tego, mapa ta oferuje funkcję wybierania najbezpieczniejszej, najmniej “zanieczyszczonej” trasy z punktu A do punktu B.
To jednak tylko jedna, najbardziej publiczna i społecznościowa strona tego niewielkiego urządzenia. Równocześnie bowiem jest ono naszym prywatnym “aniołem stróżem”, który – z mapą czy bez mapy – w każdej chwili gotowy jest ostrzec nas przed zagrożeniem związanym wdychaniem szkodliwej mieszkanki gazów. Może się to zdarzyć w kuchni, podczas gotowania, może mieć miejsce w czasie rozpalania kominka czy ogniska lub też w czasie wykorzystywania ogrzewania gazowego w domu czy mieszkaniu.
Za każdym razem zagrożenie jest o tyle wredne, że często bezwonne, niewidoczne i nie dające się w żaden inny sposób zauważyć – przynajmniej do czasu, kiedy nie wyrządzi już znacznych szkód. Oczywiście ostrzeżenie może również dotyczyć stanu powietrza, jakie wdychamy idąc do szkoły czy jadąc do pracy – w skrajnych przypadkach TZOA może naprawdę uratować nasze zdrowie, jeśli nie dotrą do nas chociażby komunikaty, że z powodu wyjątkowo silnego natężenia zanieczyszczeń dzieci powinny pozostać w domu.
Jak to zwykle bywa, oparty na “najnowszych czujnikach” (cokolwiek to oznacza…) miernik komunikuje się z naszym smartfonem za pomocą specjalnej, czytelnej aplikacji. W tym momencie można je kupić za 135 dolarów poprzez zbiórkę funduszy na serwisie Kickstarter (docelowa cena to 150 d0larów).