A wszystko to za sprawą grupy naukowców z Uniwersytetu San Diego, w Kalifornii, którzy opracowali o wiele mniej inwazyjną metodę sprawdzania poziomu glukozy.
Czujnik i elektrody wydrukowano na standardowym papierze, z którego robi się tymczasowe tatuaże. Glukoza transportowana jest we krwi za pomocą jonów sodu, które posiadają pozytywny ładunek elektryczny. Analizując moc ładunku elektrycznego pod skórą, tatuaż jest w stanie sprawdzić aktualny poziom glukozy.
Jak na razie urządzenie przetestowano na siedmiu ochotnikach, którzy nie byli chorzy na cukrzycę. Odczyty glukozy z tatuażu pokrywały się z testami przeprowadzonymi tradycyjną metodą. Zasada działania tymczasowego tatuażu dla cukrzyków nie jest nowa – korzysta z tej samej metody, co GlucoWatch – zegarek dla cukrzyków, który pojawił się w 2002 roku. Poważną wadą GlucoWatch były powodowane przez urządzenia poważne podrażnienia skóry – ten problem nie występuje w przypadku tymczasowego tatuażu.
Naukowcy z Uniwersytetu San Diego twierdzą, że koszt pojedynczego “listka” nie przekroczy kilku centów, a pojedynczy tatuaż ma starczyć na ok. 24 godziny. To bardzo dobra wiadomość dla każdego, kto osiem razy dziennie musi kłuć się w palec.