Śmiech śmiechem, ale oczywiście cała rzecz wydarzyła się przez przypadek – południowoafrykański pilot niechcący upuścił z kierowanej przez siebie awionetki nie tylko MacBooka Air, ale także licencję pilota i książkę lotów. Całe to towarzystwo prachnęło z wysokości ponad 300 metrów w glebę, z prędkością ponad 200 km/godz.
Notebook został znaleziony przez rolnika, który – posługując się leżącą obok licencją pilota – znalazł właściciela na Facebooku i skontaktował się z nim. Stąd wniosek, że gdybyście kiedyś zamierzali zrzucać notebooka z samolotu, to koniecznie dołączcie do niego choć dowód osobisty czy wizytówkę.
MacBook Air… przeżył. Pilot okazał się równocześnie użytkownikiem portalu Reddit o nicku Av80r i właśnie tam podzielił się z innymi informacjami, że skończyło się na lekko zgiętej obudowie, pękniętym touchpadzie i zniszczonych wentylatorach. Ekran jest cały, a notebook po prostu dalej działa.
Nie wiem jak wy, ale ja właśnie zrozumiałem, do czego służy dopracowywana przez Apple “technologia” zaskakująco łatwego zginania się iPhone’ów 6. To tak samo jak z samochodowymi zderzakami, które wyjątkowo łatwo ulegają zniszczeniu – chodzi o tzw. kontrolowaną strefę zgniotu! Gdy taki smartfon, tablet lub notebook Apple’a z dużą prędkością uderzy w ziemię, ścianę, podłogę czy pole, zgina się wprawdzie wyjątkowo chętnie, ale chroni wnętrze. I działa;-)