Gracze nieraz całymi latami czekają na moment, w którym w końcu odpalą ukochaną grę. Składają zamówienia przedpremierowe, które gwarantują im zagranie w grę od razu w dniu premiery i po włożeniu płyty do napędu… najczęściej okazuje się, że wydawca nie zdążył naprawić wszystkich błędów i konieczne jest pobranie dodatkowych kilku lub nawet kilkunastu gigabajtów danych.
Olbrzymie patche w dniu premiery nie podobają się również szefowi europejskiego oddziału Sony Computer Entertainment, który w wywiadzie dla Metro przyznał, że dla własnych produkcji firma zamierza zaostrzyć standardy. Nie chodzi oczywiście o wyeliminowanie łatek aktualizacyjnych, a jedynie o zmniejszenie ich wielkości. Niestety nawet jeśli Sony faktycznie wprowadzi takie przepisy, będą one obowiązywały tylko gry wydawane przez ich studio, a nie zewnętrznych developerów.
Choć jako właściciel platformy Sony mogłoby wprowadzić takie restrykcje dla wszystkich, to ich konsekwencje przyniosłyby firmie więcej szkody niż pożytku – gracze musieliby znacznie dłużej czekać na wydanie załatanej już i dopracowanej do granic możliwości gry, a przez to część z nich mogłaby porzucić PS4 na rzecz chociażby Xboxa One.