Morton wysłał wykonane przez siebie zdjęcie znajomemu, wykorzystując do tego komunikator Shapchat. Od innych narzędzi tego typu różni się on bowiem tym, że przesłane z jego pomocą teksty czy zdjęcia znikają po 10 sekundach. Więc zdjęcie “dowodowe” również powinno zniknąć, ale cóż – znajomy mordercy wykonał zrzut ekranowy. Następnie jego matka zgłosiła całą sprawę na policję.
Nie piszemy o tym po to, by ostrzegać potencjalnych morderców – pamiętajcie, by po zabójstwie nie wrzucać na Facebooka/Twittera/Instagram/Snapchat/gdziekolwiek zdjęć i tekstów. Nie o to chodzi. Chcemy raz jeszcze przez ten niezwykle brutalny przykład przypomnieć Wam, że szeroko rozumiany internet nie zapewnia wcale takiej anonimowości, jak to wyobraża sobie wielu użytkowników. To nie musi być coś tak skrajnie złego, jak morderstwo – w ostatnich dniach słynna jest w Polsce sprawa nastolatki, która pluła na groby (a jej znajomy utrwalił to na “anonimowy” filmie), a której tożsamość udało się szybko odkryć.
Są tylko dwa zabezpieczenia – nie publikować, nie dzielić się, nie wysyłać nikomu żadnych kompromitujących nas materiałów. I drugie, jedyne skuteczne w stu procentach – najzwyczajniej w świecie nie robić nic, czego moglibyśmy się wstydzić.
Zdjęcie nastolatka trzymającego smartfona nie przedstawia mordercy (ten jest czarnoskóry), ale pochodzi z serwisu Shutterstock.