Gdy naukowcy pukali się w głowę, media ochoczo opisywały założenia całej misji. Mars One stał się nadzieją dla wielu miłośników science-fiction. W końcu każdy mógł zostać wybrańcem, który jako pierwszy postawi stopę na Czerwonej Planecie. Wystarczyło wysłać zgłoszenie i mieć trochę szczęścia. Wśród setki kandydatów znalazło się nawet trochę Polaków. O tym kto ostatecznie poleci na Marsa zadecydować mają kolejne etapy eliminacji – transmitowane już na żywo w telewizji. Najpewniej jednak do eliminacji w ogóle nie dojdzie z prostego powodu – Mars One to oszustwo, które ma na celu jedynie wyłudzenie pieniędzy od naiwnych ludzi.
Całą sprawę doskonale naświetlił były kandydat misji – dr Joseph Roche – fizyk, który pracował w swojej karierze dla NASA. Choć powątpiewał on mocno w naukowe powodzenie Mars One zgłosił się do programu z czystej ciekawości. Gdy został oficjalnym członkiem społeczności Mars One zauważył wiele nieścisłości, o których teraz postanowił opowiedzieć.
Pierwsze kłamstwo Mars One wyszło dość szybko. Firma podawała, że do projektu zgłosiło się ponad 200 tys. chętnych, tymczasem rzeczywiście zgłosiło się zaledwie 2761 osób z całego świata. Ale to zaledwie drobiazg, który można by zrzucić na barki “optymistycznego” marketingu. Roche’a poraził sposób, w jaki Mars One wybierał kandydatów. Po wejściu do grona 100 kandydatów każda osoba otrzymywała punkty za różne działania związane z… kupowaniem gadżetów Mars One lub przekazywaniem dotacji na fundusz projektu. Im więcej kandydat wydał pieniążków, tym lądował wyżej w rankingu…
Roche początkowo otrzymał informacje, że kolejne eliminacje odbędą się na miejscu. Mars One miał przeprowadzać osobiste wywiady, kandydaci mieli mieć testy sprawnościowe i psychologiczne. Wszyscy musieli nawet wcześniej wyrazić na nie pisemną zgodę. Nagle jednak okazało się, że zamiast opisanych testów Mars One będzie tylko przeprowadzał 10-minutową rozmowę na Skypie. Podczas wywiadu Roche’a przepytywano jedynie z wiedzy o misji i literatury o Marsie, której listę otrzymał miesiąc wcześniej. Wyobrażacie sobie coś takiego w NASA?
Kolejne przecieki także nie wróżą Mars One przyszłości. Kontrakt z telewizją Endemol, która miała transmitować całe wydarzenie i tym samym zapewnić misji 6 miliardów dolarów został rozwiązany. W ubiegłym miesiącu także naczelny “doradca” Mars One- Gerard’t Hooft (noblista i fizyk teoretyczny), przyznał, że realny termin załogowej misji na Marsa to 100 lat od teraz, a nie 10.
Podsumowując – Mars One nie ma pieniędzy, nie ma partnera telewizyjnego, nie posiada żadnego ośrodka, w którym kandydaci mogliby przejść fizyczne testy, a ich zdolności oceniane są na podstawie 10-minutowego wywiadu na Skypie. Nie wspominając już nawet o technologii i zapleczu naukowym…