Zanim zaczniecie się na mnie oburzać i szykować się do linczu pod sztandarem prawdziwych aparatów i prawdziwej fotografii, spójrzcie proszę na te dwa wykresy:
Historia fotografii (oczywiście od strony sprzętowej) na pierwszym wykresie wygląda dość pesymistycznie – największy boom mamy już za sobą, od kilku lat gwałtownie spada sprzedaż aparatów, choć nie dotyczy to lustrzanek ani bezlusterkowców. Najbardziej ucierpiały zwykłe cyfrowe kompakty, nie licząc oczywiście poszkodowanych w “cyfrowej rewolucji” aparatów tradycyjnych, które po roku 2004 w ogóle przestały być uwzględniane na wykresach CIPA.
A teraz ten sam wykres, tylko z uwzględnieniem aparatów wbudowanych (głównie) w telefony komórkowe:
W szczytowym momencie (rok 2010) na świecie sprzedanych zostało ponad 120 milionów “prawdziwych” aparatów cyfrowych, potem ta liczba zaczęła szybko maleć. Jeśli jednak uwzględnimy w tym wyliczeniu również telefony, smartfony, tablety i wszelkiego typu inne sprzęty wyposażone w moduł aparatu cyfrowego, to zdecydowanie najlepszym rokiem w całej historii fotografii był rok 2014. Sprzedało się wtedy niemal 1,3 miliarda (!!!) urządzeń umożliwiających rejestrację zdjęć.
Niestety, również w tym przypadku możemy mówić o dwóch stronach medalu. Fotografia nigdy nie była tak szeroko dostępna, tak łatwa i tak popularna, ale z drugiej – nie przekłada się to na kondycję firm, które tradycyjnie postrzegamy jako fotograficzne. Niektóre (np. Kodak) już zbankrutowały, inne dzielnie walczą o przetrwanie, szukając rynkowych nisz. Jednak smarfonowo-fotograficzny ekspres dawno już je wyprzedził, ciągnięty przez zupełnie inne, nowe lokomotywy.
Oczywiście można w tym momencie podkreślać (całkiem słusznie), że prawdziwe aparaty z wymienną optyką i dużymi matrycami, to jednak zupełnie co innego. Można by też domniemywać, że użytkownicy smartfonów wcale nie korzystają z wbudowanych w nie aparatów, gdyby nie to, że… wyniki ankiet pokazują, że aż 92 procent z nich wskazuje właśnie aparat za najważniejszą funkcję swojego telefonu. Jedno tylko nie ulega wątpliwości – czasy się zmieniają…