Build jest najważniejszą konferencją Microsoftu w całym roku. Wszystkie inne, zorientowane na produkty i usługi nie miałyby żadnego znaczenia. Jeżeli bowiem nikt nie będzie pisał aplikacji na dany system, to jego jakość i innowacyjność jest bez znaczenia. Build jednak ostatnimi laty zaczął coraz bardziej i bardziej być wykorzystywany. Jego poziom istotności przykuwał uwagę mediów, a te ciężko podniecić opowiadaniem o obciążeniach Azure, synchronizacją z SQL czy opowiadaniem o Xamarinie.
Na Buildzie zaczęły być prezentowane nowe urządzenia i usługi. Nowe Lumie, nowe Surface’y, nowe wersje Windows… to również ma znaczenie dla deweloperów. Atrakcyjne nowości oznaczają zainteresowanie firm i konsumentów. A to oznacza większą bazę potencjalnych klientów. Tegoroczny Build jest jednak zupełnie inny. Wraca do swoich korzeni, a więc do prezentowania rozwiązań, które ułatwią życie deweloperom. Rozwiązań, które pozwolą oszczędzić im czas i pieniądze, a także pozwolą je względnie łatwo zarobić. Różnica w podejściu się opłaciła: oba keynote’y co chwila były przerywane brawami i entuzjastycznymi okrzykami. A sesje dla programistów wypełnione były po brzegi.
To już nie tylko “uniwersalne aplikacje”
Promując Windows 8.x oraz z początku Windows 10, Microsoft kusił deweloperów łatwością pisania aplikacji na swoją platformę. W przypadku aktualnego systemu, “większość kodu była przenoszalna”. W przypadku tego, co się pojawi: cały kod. Windowsowe aplikacje można przenosić pomiędzy Xbox One, HoloLens, telefonem, tabletem, desktopem… jedyne, co musi (a właściwie nie tyle musi, co powinien) zrobić deweloper, to opracować różne wersje interfejsu dla poszczególnych urządzeń.
Podczas jednego z przemówień prezentowano aplikację serwisu informacyjnego “USA Today”, która została napisana dla Windows 10. Na początku owa aplikacja była opracowana z myślą o desktopach, tabletach i telefonach. Większość interfejsu skalowała się automatycznie. Twórcy jednak postanowili opracować jej wersję dla Xbox One. To oznaczało dopasowanie jej do gamepada, kontroli głosowej, dużego wyświetlacza i specyfiki tej konsoli (raczej mało kto chce czytać duże ilości tekstu na telewizorze). Dopisano więc do windowsowej aplikacji to i owo, przebudowano program tak, by koncentrował się na multimediach, a całość zajęła deweloperom nie więcej jak jedną godzinę. Osoby trudniące się pisaniem komercyjnych aplikacji doskonale zdają sobie sprawę co to oznacza, jak wielką zmianę w tworzeniu proponuje Microsoft.
DirectX 12, Windows 10, Azure, Office… bez znaczenia, czy wykorzystujesz telefon, inteligentne okulary czy przeglądarkę internetową. Bez znaczenia, czy używasz pada, gestów, myszki czy dotyku. Aplikacje zadziałają na tych wszystkich urządzeniach bez zająknięcia (pod warunkiem, że ich twórca na to zezwoli) i za każdym razem będą co najmniej względnie wygodne (jeżeli deweloper nie kiwnie palcem celem optymalizacji), lub pięknie dopasowane do specyfiki danego urządzenia (jeżeli deweloper jednak zdecyduje się popracować nad swoim tworem. Nawet rozszerzenia Office będą działać tak samo na telefonie, tablecie czy w aplikacji webowej. Również na Androidzie czy iOS.
Programowanie również już nie jest zależne od Windows i można pracować na dowolnym systemie operacyjnym, który programista preferuje. Visual Studio Code jest teraz dostępny również dla OS X i Linuxa, a dzięki integracji z Xamarinem, przenoszenie aplikacji pomiędzy Androidem, iOS-em i Windows jest banalnie proste. “Uniwersalne aplikacje” w pewnym sensie są też więc obecne również na innych platformach, co jeszcze bardziej uprości ich pisanie. Nowe usługi Azure i.NET Core to kolejny powód, dla którego warto interesować się pisaniem na rozwiązania Microsoftu.
Sam Windows 10 również “przyjmie” aplikacje z Androida czy iOS-a. Użytkownik nie może ich sam “portować”, ale deweloper, mając kod źródłowy aplikacji z tychże platform, może właściwie za pomocą jednego kliknięcia myszki przenieść je na Windows. Potem tylko musi ewentualnie posprzątać po nieistniejących odwołaniach (na przykład do Google Play Services) i, jeżeli ma takie życzenie, dopisać do nich funkcje specyficzne dla Windows, takie jak aktywne kafelki czy Osiągnięcia z Xbox Live w przypadku gier.
No i HoloLens. Gadżet, który mogliśmy przetestować na własnej skórze. Nie ma on żadnego odpowiednika u konkurencji i może w niesłychany sposób uprościć życie… właściwie, to wszystkim. Jest lekki, samodzielny, a hologramy jakie wyświetla wyglądają tak, jak na prezentacjach: są wyraźne, a dzięki samemu HoloLens doskonale integrują się z otoczeniem, a zatem mogą się chować za realnymi obiektami czy spacerować po ich powierzchni. Prezentowano nam kilka scenariuszy ich wykorzystania, w inżynierii, komunikacji czy rozwiązywania domowych problemów. Po co budować kosztowną makietę, skoro można stworzyć jej holograficzną wersję, którą inżynierowie mogą modyfikować w kilka sekund, za darmo? Po co podróżować dziesiątki kilometrów by zaprezentować wydrukowaną na drukarce 3D zabawkę dla dziecka celem korekt, skoro rozmawiając za pomocą Skype’a i HoloLens możemy ją wspólnie rzeźbić, podejrzeć z każdej strony a następnie wydrukować gotowy model? HoloLens to samodzielny, wygodny, zgrabny i niesamowicie praktyczny komputer. A przede wszystkim: po prostu działa, a każdy z tych hologramów to nic innego, jak zwykła aplikacja dla Windows 10. A zatem nie tylko jest to urządzenie bezkonkurencyjne, ale również tworzenie na niego rozwiązań jest banalnie proste.
Przyszłość Windows 10 i Microsoftu rysuje się w pięknych barwach
To zdumiewające, ale wygląda na to, że Microsoft faktycznie zaczął słuchać swoich użytkowników, klientów i partnerów. Wszystkie zgłoszone konstruktywne uwagi i skargi zostały wzięte pod uwagę, przetworzone i dodane do nowych produktów i usług. A te pominięte będą dalej analizowane dzięki programowi Windows Insider.
Sala wiwatowała i biła brawa na stojąco. Sala, na której nie siedzą klakierzy, a ludzie uzależniający swoją finansową przyszłość od poczynań Microsoftu. Ludzie, którzy bez wahania i sentymentów skupią się na obozie Apple’a czy Google’a, jeżeli wyda się im to bardziej atrakcyjnym wyborem. Widzieliśmy ten entuzjazm na własne oczy, będąc na Build 2015. A to jest dużo bardziej miarodajną oceną niż jakiekolwiek nasze gdybania czy przemyślenia.