Cel tworzenia hybryd, łączących w sobie cechy samolotu i helikoptera, jest zawsze taki sam: wziąć to, co najlepsze, z obu tych konstrukcji. Helikopter to oczywiście wygoda pionowego startowania i lądowania, bez potrzeby wykorzystywania pasów startowych i lotnisk. Samolot to natomiast większa prędkość przelotowa i większy zasięg, jaki można pokonać.
Powietrzny pojazd NASA nosi oznaczenie GL-10 nie bez powodu. Jego nazwa to Greased Lighting i jest on wyposażony aż w 10 elektrycznych silników śmigłowych: po 4 na każdym skrzydle i dwa przy ogonie. Pozwalają one startować i lądować w trybie “helikopterowym” dzięki temu, że cała płaszczyzna skrzydeł oraz poziome lotki ogona mogą odchylać się do pionu. Jeden z twórców pojazdu, inżynier Bill Fredericks poinformował, że do tej pory wykonanych zostało pięć lotów testowych prototypu i okazało się, że przejście z lotu pionowego do lotu poziomego (jak i odwrotnie) zostało pomyślnie przeprowadzone.
3-metrowy, wykonany z włókna węglowego GL-10 waży 28 kg i jest już 12 prototypem z kolei, skonstruowanym przez NASA podczas prac nad tym projektem (pierwszy ważył 2 kg i zbudowany był z pianki). Każdy z prototypów służył do zbadania konkretnych zagadnień technicznych, przy czym niektóre uległy destrukcji podczas nieprzewidzianych “twardych lądowań”. Obecny jest już bardzo dynamiczny, dość cichy (według słów twórców: cichszy niż kosiarka elektryczna) i wygląda już naprawdę poważnie. Docelowo planowane jest jednak stworzenie 6-metrowego pojazdu zasilanego nie tylko silnikami elektrycznymi, ale również silnikiem diesla.