Sprawę zgłosił duży serwis LensRentals, zajmujący się wypożyczaniem sprzętu fotograficznego, a równocześnie mocno aktywny medialnie. Warto zatem podkreślić, że nie jest to na razie afera powiązana z wieloma zgłoszeniami od różnych użytkowników z różnych stron świata, ale problem, który pojawił się na rynku amerykańskim. Z drugiej strony jego skala mimo wszystko wydaje się trochę niepokojąca, dlatego postanowiliśmy o tym napisać.
Jak donosi LensRentals, spośród 10 zamówionych do “parku wypożyczeniowego” egzemplarzy Canona EOS Rebel T6i (odpowiednik EOS-a 750D), dwa musiały być zwrócone do sprzedawcy. W przypadku 10 zakupionych egzemplarzy EOS-a Rebel T6s (odpowiednik EOS-a 760D) liczba zwrotów to 4 sztuki, a więc – jak łatwo obliczyć – aż 40 procent zakupionych urządzeń.
Na czym polegał problem? Według LensRentals matryce w części zakupionych lustrzanek pokryte były dziwnym nalotem, który pierwotnie technicy serwisu wzięli za kurz lub dużą liczbę plamek oleju. Okazało się jednak, że zabrudzeń tych nie da się wyczyścić, gdyż nie znajdują się one na powierzchni sensora. Dopiero badanie wykonane za pomocą mikroskopu pozwoliło stwierdzić, że są to zabrudzenia znajdujące się pod górną szklaną warstwą pokrywającą matrycę.
Tak jak w przypadku typowych zabrudzeń matrycy, nie miały one wpływu na zdjęcia wykonywane przy mocno otwartej przysłonie, za to po przymknięciu obiektywu do f/11-f/16 i fotografowaniu jednolitych płaszczyzn (nieba, chmur, białej ściany) zabrudzenia były wyraźnie widoczne na zdjęciach.
LensRentals stwierdza, że nie udało im się na razie ustalić powiązania między tą wadą a numerami seryjnymi aparatów, nie możemy więc na razie ostrzec was przed jakąś konkretną partią sprzętu. Poza tym sprawa dotyczy egzemplarzy z nazwą przeznaczoną na rynek amerykański, więc nie wiadomo w tym momencie, co z lustrzankami o nazwach przeznaczonych na rynek europejski i japoński. Jeśli pojawią się w tej sprawie nowe informacje, będziemy je oczywiście przekazywać.