A żeby było jeszcze lepiej, to Valve ze “swojej kieszeni” wyłożyło nieco powyżej 10% tej sumy – 1,6 miliona dolarów. Reszta pieniędzy pochodzi ze sprzedaży wirtualnego kompendium turnieju (to coś w rodzaju wirtualnego zestawu kibica), które rozchodzi się jak świeże bułeczki wśród graczy Dota 2.
Jeśli chodzi o rekordową pulę nagród, to do niedawna najbardziej opłacalnym turniejem esportowym była poprzednia edycja The International, z pulą w wysokości 10930000$ – Chińska drużyna Newbee, która rok temu zatryumfowała w Seattle otrzymała czek na 5 028 121$ – oznacza to, że przed opodatkowaniem (i podzieleniem się wygraną z organizacją Newbee, jak zapewne zapisano w kontrakcie graczy) każdy z pięcioosobowego składu drużyny otrzymał ponad milion dolarów.
Jeśli w tym roku Valve nie zmieni zasad podziału puli i zwycięzcy ponownie otrzymają 46% z całej kwoty, zwycięzcy otrzymają 6 900 000$, czyli 1 380 000$ na głowę. Czyli 5 milionów, 223 tysiące PLN-ów. Czyli bardzo dużo.
Oczywiście nadal możemy dyskutować o tym, czy esport można uznać za rodzaj sportu i o tym, czy esportowcy nie marnują sobie życia siedzeniem przed monitorem, tylko powoli przestaje to tracić na ważności. Esport stał się na tyle poważnym “segmentem rozrywkowym”, że coraz więcej młodych ludzi decyduje się na spróbowanie swoich sił w tej branży. Ci najlepsi zarabiają rocznie więcej niż ich rodzice.
Miejmy tylko nadzieję, że tegoroczny finał będzie bardziej emocjonujący od poprzedniego.