4 mln – tyle razy w ciągu każdej minuty wykorzystywana jest wyszukiwarka Google. Zajmuje ona też pozycję absolutnego lidera rynku wyszukiwania –korzysta z niej blisko 90% użytkowników sieci na urządzeniach stacjonarnych i mobilnych. Trudno się więc dziwić, że wszelkie zmiany wprowadzane w Google wzbudzają duże zamieszanie wśród przedstawicieli biznesu. Tym bardziej, że dla wielu z nich spadek statystyk odwiedzin witryny czy też słabsza pozycja w wynikach wyszukiwania może oznaczać realne straty w postaci niższej sprzedaży czy też osłabionej promocji.
Zmiany na lepsze – dla lepszych
Zmiany mogą prowadzić jednak także do pozytywnych efektów – jeśli firmy uważnie śledzą kolejne kroki Google i elastycznie na nie reagują. 22 lipca tego roku Google przekazało oficjalnie wiadomość o wdrożeniu nowej wersji mechanizmu Panda. Algorytm został jednak wprowadzony bez zapowiedzi już kilka dni wcześniej. W takich sytuacjach bardzo ważne jest, by firma była w stanie jak najbardziej elastycznie zareagować na wprowadzoną modyfikację, zyskując przewagę konkurencyjną.
Panda 4.2 przynosi istotne zmiany dla właścicieli stron internetowych. Mechanizm, poprzednio aktualizowany prawie 10 miesięcy temu, zajmuje się analizą witryn pod względem znajdujących się na nich treści. Zjawiskami, które wykrywa Panda, są m.in. duplikowanie treści, zbytnie nasycenie słowami kluczowymi, a przy współwystępowaniu z innymi czynnikami – także zbyt mała lub zbyt duża ilość tekstu. Mechanizm Panda pomaga Google eliminować to zjawisko, a co za tym idzie – dbać o jakość stron pojawiających się na pierwszej stronie wyszukiwania. Wychodząc z założenia, że treści na zdecydowanej większości stron są wprowadzane w dobrej wierze, firmy powinny przede wszystkim stale monitorować, czy zawartość ich witryn zgodna jest z polityką treści Google. Jeśli tak nie jest, powinny szybko reagować, w czym skutecznie pomagają doświadczeni zewnętrzni eksperci od pozycjonowania (SEO) — komentuje Sonia Dynarska, Specjalistka ds. SEM/SEO w MakoLab S.A.
Uczciwi mogą zyskać
Google stale zmienia swoje algorytmy, starając się dostarczać dane maksymalnie spełniające oczekiwania użytkownika – na podstawie wcześniej wyszukiwanych fraz, lokalizacji internauty czy też urządzeń preferowanych przez niego przy przeglądaniu sieci. Ważnym elementem tego procesu jest także wspomniane w kontekście Pandy eliminowanie treści “śmieciowych”. Jak podkreślają eksperci, wprowadzona właśnie w Google modyfikacja to dobra wiadomość dla uczciwych, a zła – dla witryn mających na sumieniu tworzenie mało wartościowych, a nawet groźnych treści.
Zmiany nie zachodzą w sposób błyskawiczny, lecz następują etapami. Proces wprowadzania aktualizacji do wyszukiwarek jest zawsze długofalowy. Już teraz wiadomo, że pełne wdrożenie kolejnej wersji Pandy przez Google może zająć nawet klika miesięcy. Stopniowo zmiany będą jednak coraz bardziej zauważalne, np. w statystykach odwiedzin stron czy ich rankingach w wyszukiwarce. W przypadku anglojęzycznej wersji Google nowe wersje mechanizmu potrafią mieć wpływ na od kilku do nawet kilkunastu procent haseł. Powód do obaw mają przede wszystkim właściciele tych stron, którzy mają coś na sumieniu. Dobre jakościowo witryny, jak twierdzi Google, zostaną wynagrodzone — podsumowuje Sonia Dynarska.