USB 3.1 potrafi przesyłać dane z przepustowością do 10 Gb/s i zmienia system ich kodowania na ten znany ze standardu PCI Express 3.0 (128b / 132 b). W idealnych warunkach to oznacza, że można za pomocą tego standardu przesyłać 1,2 gigabajta na sekundę i przekazać podłączonemu urządzeniu do 100 W mocy. Standard ten udostępnia też nowy kanał komunikacji, który producenci sprzętu mogą wykorzystywać do wykoncypowanych przez siebie celów.
Jednak jak się okazuje, kształt USB-C nie wymaga stosowania standardu USB 3.1. Można go więc zastosować w kontrolerach bazujących na standardzie 3.0 lub 2.0 lub Thunderbolt 3, co w niektórych przypadkach może okazać się znacznie tańsze dla producenta. To z kolei oznacza, że używając USB-C możemy nigdy nie osiągnąć wyżej wspomnianego 10 Gb/s, a raczej coś bliższego… 480 Mb/s. Protokół DisplayPort jest również opcjonalny, co oznacza, że nie wszystkie urządzenia będą mogły przez USB-C wysyłać dane audio-wideo. Podobnie wygląda sprawa z przekazywaniem zasilania.
Na chwilę obecną tylko intelowski kontroler Alpine Bridge obsługuje pełnię możliwości, jakie daje USB 3.1 z USB-C, na chwilę obecną dostępny w wybranych płytach głównych firmy Gigabyte. Nawet kabke USB-C będą się od siebie różnić, zawierając w sobie od 5 do 15 przewodów.
Należy się spodziewać, że w przyszłości wszyscy będą stosować najbardziej, pisząc kolokwialnie, “wypasioną” postać USB-C. Na razie jednak stanowczo rekomendujemy dokładne czytanie specyfikacji urządzeń ze złączami typu C i kabli. Bo typ-C, zamiast ułatwić nam życie, dość mocno je komplikuje.