Na przykład: zarejestrowałeś się w sklepie internetowym, który w swojej ofercie ma jedynie specjalistyczny sprzęt akwarystyczny? Trafisz do wszystkich list tworzonych z myślą o firmach zajmujących się sprzedażą takiego sprzętu. To oczywiście dość spore uproszczenie, a sam algorytm Google jest w stanie dobierać użytkowników według o wiele bardziej skomplikowanych kryteriów (w końcu ma dostęp do naszej całej poczty), jednak dość dobrze pokazuje zasadę działania Consumer Match.
Google zaznacza oczywiście, że klienci płacący za przygotowanie takiej bazy danych nie otrzymają wiadomości o samych użytkownikach, którzy na nią trafili. Do tego należy wspomnieć, że Google nie jest jedyną firmą, która handluje danymi swoich użytkowników. Taki Facebook na przykład robi to od dawna. Jest jednak różnica pomiędzy zbieraniem informacji na podstawie publikowanych przez nas dobrowolnie wpisów, a grzebaniu w naszej prywatnej skrzynce pocztowej.