Na razie sprawa wygląda dość… dziwnie. W czasie oficjalnej prezentacji o Force Touch mówiło się bardzo dużo, pojawiały się ciekawe przekroje, filmy, grafiki (część z nich prezentujemy w pokazie slajdów z konferencji). Ale już wtedy pojawił się pierwszy lekki zgrzyt – zaprezentowanych zostało zaledwie kilka nowych możliwości, jakie daje ta technologia, przy czym niektóre, takie jak możliwość ważenia niedużych przedmiotów – chyba bardziej dla żartów. Może trochę przesadzam, ale w tym kontekście apel wyrażony podczas prezentacji: “jeśli macie jakieś inne pomysły na to, by wykorzystać tę funkcję, to nam o nich powiedzcie”, zabrzmiał nie jako otwarta propozycja dla niezależnych twórców oprogramowania, ale wręcz nieco rozpaczliwie…
Później drugi zgrzyt, podany dosłownie “drobnym druczkiem” na jednym z ostatnich slajdów prezentujących tak naprawdę nie parametry, ale ceny urządzeń: w Force Touch wyposażona będzie tylko wersja premium z pamięcią ROM 128 GB. Wersja, która wejdzie na rynek później, której ceny jeszcze nie znamy. A nieoficjalnie mówi się nawet, że ta wersja dostępna będzie wyłącznie na rynku chińskim! Czy nie wygląda to trochę tak, jakbyśmy oferowali jakąś nową, wyjątkową super mega giga funkcję, a później trochę wstydzili się ją komukolwiek na serio zaoferować?
Druga strona medalu jest taka, że Force Touch w Mate S rzeczywiście działa. Przekonałem się o tym osobiście, testując ten telefon tuż po pokazie. Z góry przepraszam za jakość dźwięku, takie po prostu panowały tam warunki:
Force Touch działał sprawnie, przewidywalnie, choć bardzo precyzyjne operowanie “zoomem” za pomocą siły nacisku palca to sztuka bardzo ekwilibrystyczna. Bardziej dokładny jest chociażby gest dwóch palców rozszerzanych lub zbliżanych do siebie na ekranie. Ale nie znaczy to, że Force Touch jest bez sensu. To bardzo ciekawa technologia, niosąca ze sobą ogromny potencjał!
Tylko na razie Huawei jeszcze tego potencjału nie pokazało. Technologia już jest, na sensowne zastosowania tej technologii musimy jeszcze chwilę poczekać…