O nowym smartfonie iPhone 7 nie wiemy na razie nic pewnego, ale tendencja wśród projektantów firmy Apple jest wyraźna – z modelu na model kolejne telefony tej firmy robią się cieńsze, cieńsze i jeszcze cieńsze. Tak cieknie, że dla iPhone’a 7 problemem może być zmieszczenie na obudowie popularnego wejścia audio typu Mini-Jack (3,5 mm).
Dlatego Apple wymyśliło i opatentowało własne złącze audio o profilu zbliżonym do litery D (patrząc od przodu na wtyczkę). Założenie jest proste – jego funkcjonalność ma odpowiadać dokładnie klasycznemu złączu Mini-Jack, ale równocześnie ma ono pozwolić na konstruowanie jeszcze cieńszych urządzeń (czytaj: smartfonów). Średnica nowego złącza to zaledwie 2 mm.
Cóż, z jednej strony działania firmy Apple są zrozumiałe – nie da się wytworzyć urządzenia cieńszego niż najgrubszy z komponentów wewnętrznych, które muszą się znaleźć w jego wnętrzu. Ale warto równocześnie pamiętać o drugiej stronie medalu – złącze Mini-Jack 3,5 mm jest niezwykle popularne i raczej trudno sobie wyobrazić, by właściciele wypasionych słuchawek czy głośników z radością przyjęli informację, że – w najlepszym przypadku – muszą kupić drogą (bo bazującą na patencie firmy Apple) przejściówkę. A w najgorszym – że muszą kupić nowe słuchawki.
Jeśli jakaś firma miałaby zdecydować się na tego typu radykalne odcięcie od Mini-Jacka, to rzeczywiście najbardziej pasuje to do sposobu funkcjonowania koncernu prowadzonego przez Tima Cooka. Tym bardziej że podobne historie miały już miejsce chociażby w przypadku wprowadzenia złącza Lightning przy okazji premiery iPhone’a 5. Przy modelu iPhone 7 sytuacja może się więc powtórzyć.