Pierwsze informacje na temat przygotowanego przez Apple pierścienia (naturalnie o nazwie iRing) pojawiły się przy okazji żartów primaaprilisowych, dlatego – co zrozumiałe – nikt nie traktował ich zbyt poważnie (pierwotna data wypełnienia wniosku patentowego to właśnie 1 kwietnia 2015 roku). W każdym razie nikt nie traktował ich poważnie do przedwczoraj, bo pierwszego października wniosek patentowy dotyczący właśnie niezwykłego, elektronicznego pierścienia został oficjalnie opublikowany i… wygląda zadziwiająco konkretnie.
iRing czy też – co bardziej prawdopodobne – Apple Ring ma być urządzeniem noszonym na jednym z palców ręki, najlepiej wskazującym (wtedy do obsługi służyć będzie kciuk). W dużej mierze przypomina Apple Watch, a pewne informacje zawarte we wniosku patentowym sugerują też, że będzie podobnie obsługiwany (m.in. poprzez Force Touch). Podobnie jak zegarek, będzie też wyposażony w w mikrofon, czujniki ruchu, czujniki biometryczne, a nawet nieduży dotykowy ekran i – w niektórych wersjach – aparat. Wewnątrz pierścienia (!) znajdzie się między innymi miniaturowy procesor, płyta główna, pamięć, Wi-Fi, Bluetooth – po prostu mikroskopijny, ale w pełni sprawny komputer, którym będzie można sterować z pomocą głosu i dotyku.
Do czego służyć będzie pierścień? Możliwości są ogromne, tak samo jak w przypadku wielu innych “ubieralnych” gadżetów i w dużej mierze zależą od oprogramowania. W patencie mówi się na przykład o sterowaniu elektroniką domową, wybranymi funkcjami samochodu albo autoryzacji transakcji finansowych.
Uprzedzając fakty warto postawić pytanie: czy pojawi się złota wersja takiego pierścienia. Gruby, złoty sygnet z logo Apple stałby się niewątpliwie ostatnim krzykiem mody, przynajmniej… w pewnych kręgach.