Ars Technica podeszła do sprawy następująco – wzięła komputery o identycznej specyfikacji technicznej (Intel Pentium G3320 dual-core, 3.0 GHz, 8 GB RAM, GeForce GTX660 2 GB). Na jednym zainstalowano Windows 10, na drugim Steam OS w najnowszych możliwych wersjach. Następnie po kolei sprawdzono w akcji kilka gier m.in. Shadow of Mordor i Metro: Last Light. Dla każdej gry przeprowadzono trzykrotny test i sprawdzono ją na różnych ustawieniach graficznych. Efekty możecie podziwiać na załączonych do tekstu wykresach.
Steam OS radzi sobie zauważalnie gorzej niż Windows 10- na najniższych ustawieniach maksymalna liczba klatek na sekundę potrafiła być niższa nawet o 35 kl/s względem systemu Microsoftu. Na najwyższych ustawieniach zaś granie na Steam Machines było praktycznie niemożliwe (ledwie 14,6 kl/s).
Z grami stworzonymi przez samo Valve wcale nie było lepiej. Najmniejsze różnice w liczbie klatek zanotowano w przypadku gier Left 4 Dead 2 i Dota 2, ale – tak czy siak – Windows 10 za każdym razem pozwalał osiągnąć lepszą wydajność.
Póki gry komputerowe i karty graficzne nie będą lepiej zoptymalizowane na Linuksa gracze chyba powinni dobrze rozważyć zakup jakiejkolwiek Steam Machines. Z drugiej strony nie wiem jak Valve zamierza spopularyzować system, który w oczywisty sposób wypada gorzej od swojego największego konkurenta.