Jeszcze niedawno pojawiła się iskierka nadziei – tuż po premierze dodatku Warlords of Draenor liczba abonentów wzrosła z 7,4 do 10 milionów. Tuż przed premierą dodatku Blizzard obiecywał powrót do korzeni gry – zarówno, jeśli chodzi o rozwój fabularny świata, jak i o samą mechanikę gry.
Niestety graczom nie spodobała się propozycja studia – już trzy miesiące po premierze liczba graczy spadła o 2,9 miliona i – jak widać – spadać nie przestała. Studio Blizzard zresztą zdecydowało się, że obecna liczba aktywnych kont w WoW będzie ostatnią, oficjalnie opublikowaną w raporcie studia.
Zupełnie nie rozumiemy tej decyzji. To, że coraz mniej ludzi gra w World of Warcraft jest sprawą dość oczywistą – ta gra ma już (prawie, będzie mieć 23 listopada) 11 lat i nawet jeśli Blizzard projektowałby kolejne dodatki perfekcyjnie i w 100% zgodnie z gustem większości graczy, to… te miliony graczy w końcu zaczęłyby i tak znikać. To w końcu tylko gra komputerowa, a gry z czasem się nudzą. Nawet te najlepsze.
Oczywiście pogłoski o śmierci Warcrafta, które po tej wiadomości szczególnie mocno objawiły się w sieci, są nadal dość mocno przesadzone. W grę gra obecnie 5,5 miliona ludzi – o takim wyniku śni niejedno studio i niejeden wydawca. A nawet jeśli okaże się, że to już pora na zamknięcie serwerów WoW-a (przypominamy, że te do Warcrafta 3 i Diablo 2 nadal działają), to Blizzardowi zostaje jeden z najpopularniejszych światów fantasy do wykorzystania. Plan ten zresztą jest już realizowany – po książkach i komiksach doczekamy się nawet filmu World of Warcraft, którego premierę zaplanowano na czerwiec 2016.