Everykey ma być dokładnie tym, co zapowiada nazwa – kluczem do wszystkiego. Wystarczy mieć go przy sobie, a odblokuje naszego smartfona i komputer, to samo zrobi z zamkiem w drzwiach albo w samochodzie. Mały, dyskretny, lekki, a przy okazji bezpieczny (128-bitowe szyfrowanie AES), zaś jeśli go zgubimy, można go – jak to określa producent – zdalnie zamrozić (telefonicznie lub online). Warto też dodać, że hasła nie są przechowywane ani na kluczu Everykey, ani na serwerze – jedynie bezpośrednio w urządzeniach, które są za pomocą klucza odblokowywane.
Everykey łączy się z urządzeniami poprzez szyfrowane połączenie Bluetooth 4.0, przy czym za każdym razem wysyłany sygnał jest na nowo zmieniany. A zatem jest w gruncie rzeczy odporny na złamanie hasła (oczywiście w pewnym stopniu), podsłuchanie go albo skradzenie klucza – brzmi to naprawdę nieźle. A jeszcze do tego promuje go charyzmatyczny John McAfee, polemizując trochę z zacofanym i niecharyzmatycznym Johnem McAfee:
Zanim jednak przyłączycie się do grona entuzjastów, którzy z góry zapłacili za Everykey 2.0 128 dolarów (plus wysyłka) za pośrednictwem portalu Indiegogo, musimy was delikatnie ostrzec. Otóż w 2014 roku odbyła się w serwisie Kickstarter (i też zakończyła sukcesem) podobna zbiórka pieniędzy na Everykey, który wtedy miał kształt opaski na rękę (ale te same funkcje). Stąd właśnie oznaczenie 2.0 przy obecnej zbiórce na Everykey.
Problem polega na tym, że fundatorzy tamtej wersji uniwersalnego klucza wciąż nie dostali sfinansowanych przez siebie urządzeń, mimo że powinno to mieć miejsce już ponad 9 miesięcy temu. Aktualnie firma obiecuje, że dostawy pierwszej wersji Everykey rozpoczną się w lutym 2016 roku, a więc zaledwie miesiąc przed planowanym startem dostaw wersji 2.0. Naszym zdaniem jest to mało prawdopodobne – w optymistycznym scenariuszu zakładalibyśmy raczej, że dostawy kluczy Everykey 2.0 również rozpoczną się z dużym opóźnieniem. A w pesymistycznym? No cóż, może po prostu w ogóle się nie rozpoczną?