O Mission E pisaliśmy już we wrześniu tego roku, bo to wtedy Porsche po raz pierwszy pokazało swój prototyp. Jego specyfikacja robi naprawdę wrażenie – 590 koni mechanicznych (inne źródła mówią nawet o ponad 600 KM), rozpędzanie się w ciągu 3,5 sekundy do prędkości 100 km/godz. i zasięg 500 kilometrów po jednokrotnym ładowaniu. Już te parametry, połączone z genialnym wyglądem, gwarantowałyby zapewne świetną sprzedaż tego modelu.
Ale to nie wszystko – chyba najciekawszą cechą Porsche Mission E jest system błyskawicznego ładowania akumulatorów. Naładowanie na poziomie 80% uzyskuje się już po 15 minutach, a zatem naprawdę przypomina to już zwykłe “tankowanie” na stancji benzynowej.
I teraz nowa dobra wiadomość: w swoim oficjalnym komunikacie Porsche ogłosiło, że samochód uzyskał “zielone światło” (ach ta samochodowa retoryka…) i będzie wdrożony do produkcji. Tesla ma się chyba czego obawiać, natomiast eksperci zastanawiają się tylko na boku, czy na przyśpieszenie tego ogłoszenia nie miała czasem wpływu afera z silnikami diesla w samochodach Volkswagena, który… należy właśnie do Porsche.