Choć trzeba powiedzieć, że już w tamtych czasach pojawiały się też dostępne szerszemu gronu użytkowników wyjątki, takie jak Canon D30, który naprawdę mnie zachwycił. Poza rozpiętością tonalną obrazu, która przegrałaby zapewne porównanie z przeciętnym współczesnym smartfonem, jego rozdzielczość (3 mln pikseli), szczegółowość, a przede wszystkim tak zwana “plastyka” obrazu były bardziej niż akceptowalne. Szczerze – jeśli miałbym wybierać tylko jedno urządzenie, które mógłbym zabrać ze sobą na wyprawę w jakieś przepiękne, fotogeniczne miejsce, to obecnie, pod koniec 2015 roku nadal wybrałbym ten aparat (z 2000 roku), a nie współczesnego smartfona.
A czemu zebrało mi się na te wspominki i starcze postękiwania? Sprawiła to prosta informacja o tym, że w Muzeum Techniki i Przemysłu NOT w Warszawie od 11 grudnia 2015 do 29 lutego 2016 będzie prezentowana wystawa… starych aparatów cyfrowych. Jeszcze niedawno słowa “stary” i “cyfrowy” stanowiłyby pewnie swoje przeciwieństwa, ale widać obecnie już nie. Konkretniej – chodzi o modele aparatów cyfrowych produkowanych w latach 1995–2005, pochodzących ze zbiorów Muzeum Ziemi Sejneńskiej.
Termin rozpoczęcia wystawy nie jest przypadkowy, bo właśnie w grudniu 2015 r. mija 40 lat od skonstruowania prototypu przenośnego aparatu cyfrowego. Zresztą oddaję w tym momencie głos organizatorom wystawy:
Pierwszy cyfrowy aparat kompaktowy wyprodukowano w 1990 roku, a pięć lat później powstał już aparat z kolorowym wyświetlaczem LCD. Od tego czasu nastąpił burzliwy rozwój amatorskiej fotografii cyfrowej.
W latach 2002-2003 aparat cyfrowy połączono z telefonem komórkowym, stopniowo jakość zdjęć z telefonów rośnie – aparat cyfrowy podobnie jak zegarek, jako oddzielne urządzenie, zaczął tracić znaczenie.
W 2000 roku ok 1% zdjęć wykonanych na świecie to zdjęcia cyfrowe – zaledwie 10 lat później stanowiły one już 99% (wg szacunków portalu HighTable). Zakończyła się era utrwalania obrazu srebrem, rozpoczął się czas obliczania fotografii.
Warto dodać, że uzupełnieniem wystawy będzie pokaz zdjęć rentgenowskich ukazujących szczegóły budowy aparatów. Kuratorem wystawy jest kustosz Witold Tchórzewski, a za jej opracowanie plastyczne odpowiada Anna Puchalska.
Wychodzi więc na to, że 20- a nawet 10-letnie aparaty cyfrowe mogą być już traktowane jako zabytki. I jest w tym sporo racji, ponieważ postęp technologiczny w tym segmencie rynku odbywa się w zaiste szalonym tempie – nawet cyfrówki sprzed pięciu lat dzieli już od współczesnych aparatów przepaść technologiczna. To samo, ale nawet w większym stopniu, dotyczy też aparatów wbudowanych w smartfony.
A zatem 10-letni aparat cyfrowy to rzeczywiście zabytek, godny tego, by pokazywać go w muzeum. Czy wy też poczuliście się w tym momencie odrobinę starzej? Muzealniej?