Współczesne rozwiązania inteligentnego domu przeznaczone dla użytkowników końcowych, a nie firm czy biur to wciąż młoda dziedzina technologii. Rynek rozwiązań jest bogaty, ale korzystają one z wielu różnych standardów, zaś możliwości łączenia różnych systemów są mocno ograniczone. Na dodatek wiele systemów okazuje się skomplikowanych w konfiguracji oraz obsłudze. W efekcie sporo użytkowników dochodzi do wniosku, że poziom inteligentnej technologii w domach jest wciąż niewystarczający. Na szczęście systemy “inteligencji budynkowej” przeznaczone na rynek konsumencki stopniowo ewoluują, wady i choroby wieku dziecięcego ustępują, a coraz to pojawiają się nowe funkcje i możliwości, do których zaliczymy na przykład zdalny dostęp przez Internet czy właśnie kwestię poruszoną przez nas w tytule – sterowanie systemami domowymi za pomocą smartfonu i odpowiedniej aplikacji mobilnej. Mieliśmy okazję w ostatnich miesiącach obserwować w działaniu trzy różne systemy automatyki budynkowej. Qivicon i Homee to rozwiązania kompletne, “pod klucz”, z kolei system Tado sterujący ogrzewaniem domu to przykład rozwiązania, które można wdrożyć również w sytuacji, gdy w domu dysponujemy już “analogową” infrastrukturą.
Wnioski płynące z codziennych obserwacji we własnych lub dzierżawionych domach wyposażonych w wyżej wymienione systemy przedstawiamy na kolejnych trzech stronach. Nasza konkluzja: ocena inteligentnych systemów automatyki budynkowej zależy nie tylko od funkcjonalności konkretnego rozwiązania, ale też od zdolności adaptacyjnych samego użytkownika. Niektórzy określali opisywane rozwiązania wręcz jako “złośliwe”, choć większość przyznawała, że zauważa większy komfort wynikający z ich zastosowania. Po siedmiu miesiącach testów można też stwierdzić, że w niektórych przypadkach – zwłaszcza gdy zautomatyzowany system jest wykorzystywany do sterowania ogrzewaniem – użycie inteligentnych rozwiązań przynosi domownikom realne oszczędności.
Qivicon: dla początkujących
Qivicon to system automatyki budynkowej oparty na bezprzewodowym przesyle danych. Projekt powstał z inicjatywy Deutsche Telekom i firm partnerskich. Sercem instalacji Qivicon jest kosztująca 200 euro stacja bazowa, podłączana do standardowego rutera Wi-Fi. Komunikacja stacji bazowej z poszczególnymi komponentami odbywa się też przez sieć Wi-Fi, a zdalnej kontroli dokonuje się za pośrednictwem przeglądarki lub poprzez aplikację mobilną.
Qivicon jest rozwiązaniem opensource’owym, więc może być teoretycznie obsługiwany przez dowolnego producenta. Deutsche Telekom zgromadził wokół tego projektu 30 partnerów. Część stanowią doświadczeni gracze na rynku automatyki budynkowej (np. EQ-3), ale do grupy należą również producenci AGD/RTV (np. Miele i Philips). System Qivicon okazuje się niezawodny, a przy tym prosty w konfiguracji i obsłudze. Nawet osoby mało doświadczone nie powinny mieć problemu z obsługą. Niemal wszystkie komponenty systemu łączą się ze sobą drogą radiową, więc kwestie instalacji, kładzenia kabli itp. nie niepokoją domowników.
Łączność z chmurą
Dane konfiguracyjne systemu Qivicon mogą być przechowywane w chmurze. Dostęp jest chroniony przez bezpieczne hasło założone przez uprawnionych domowników. Pozwala to łatwo przywrócić wszystkie ustawienia fabryczne w razie awarii. Prawidłowe skonfigurowanie wszystkich komponentów systemu wymaga sporych nakładów pracy. Nie da się tego w pełni zautomatyzować, bo każdy dom charakteryzuje się specyficznymi warunkami cieplnymi, różnym rozkładem pomieszczeń, użytymi materiałami itp. Nawet kwestie umeblowania mogą mieć wpływ np. na charakterystykę termiczną pomieszczeń i cyrkulację powietrza, a to z kolei wymusza indywidualną konfigurację każdego pomieszczenia w celu dopasowania optymalnych parametrów pracy w różnych scenariuszach (np. normalne dni robocze, weekendy, święta, wakacje, odwiedziny).
Wszystko po to, by np. rano w łazience domownicy nie musieli szczękać zębami, a dzieci w nocy nie były przegrzane. Wszystkie automatyczne regulatory grzejników, przełączniki zasilania czy magnetyczne styki i zamki sterujące otwieraniem bądź zamykaniem okien muszą być optymalnie skonfigurowane.
Aplikacje są za drogie
To klient decyduje, jak chce zautomatyzować dom. Różne firmy oferują własne tzw. pakiety startowe. Na przykład pakiet niemieckiej firmy EnBW obejmuje stację bazową, dwa termostaty grzejnikowe z przełącznikami czasowymi sterowanymi cyfrowo i miernik temperatury – cena za całość to ok. 300 euro. Nie uzyskamy w efekcie “inteligentnego domu”, ale zrobimy pierwszy krok na drodze do pełnej automatyki budynkowej. Dalsze komponenty można dokupywać.
Istotną częścią pakietów startowych są aplikacje. Każdy, kto zdecyduje się na podany jako przykład pakiet firmy EnBW, otrzymuje również aplikację mobilną, która – co istotne – stanowi rozwiązanie zamknięte (nie jest udostępniana w oficjalnych sklepach z aplikacjami mobilnymi, lecz dostarczana jako odrębny pakiet chroniony unikalnym kodem). Niezrozumiała okazuje się polityka cenowa stosowana przez EnBW. Program sterujący dostarczany wraz z pakietem startowym jest bezpłatny tylko w ciągu pierwszego roku od aktywacji. Użytkownik musi z niego korzystać dłużej, bo jest to składnik warunkujący użyteczność całego systemu. Tymczasem koszt używania aplikacji po pierwszym roku wynosi aż 50 euro rocznie. Kwota absurdalna. Neguje to ideę oszczędności uzyskanych w wyniku optymalizacji wykorzystania energii dzięki systemom automatyki budynkowej. Użytkownik systemu zaoszczędzi na rachunkach za energię, ale nadwyżkę będzie musiał oddać w postaci haraczu za korzystanie z aplikacji. Nieprzemyślany drobiazg (aplikacja) może zniweczyć wysiłek pracujących nad stworzeniem efektywnego systemu automatyki budynkowej. Dla konsumentów to również wskazówka, by zwracać uwagę na najmniejsze detale danego rozwiązania.
Tado: dla majsterkowiczów
Inne podejście do kwestii automatyki domu i związanych z tym oszczędności energii reprezentuje założone w Monachium przedsiębiorstwo Tado. Zrezygnowano z kontroli każdego indywidualnego grzejnika, zamiast tego rozwiązanie firmy Tado przeznaczone jest do kontroli centralnego składnika systemu – pieca grzewczego. Automatyczny sterownik systemu Tado może kontrolować np. pompę olejową, podawanie gazu czy innego paliwa w zależności od zastosowanego w danej nieruchomości rozwiązania grzewczego. Bezpośrednie odcięcie palnika pozwala uniknąć strat cieplnych wynikających z transmisji ciepła do zakręconych grzejników. System jest kompatybilny z bardzo szerokim zakresem rozwiązań grzewczych, pieców, źródeł ciepła, kolektorów itp.
Współpraca ze starszym sprzętem
Zaletą systemu Tado, obok kompatybilności z wieloma istniejącymi rozwiązaniami grzewczymi, jest elastyczność proponowanych rozwiązań. Często użytkownik nie potrafi określić, jakiego sterownika użyć do zastosowanej przez niego instalacji. Wtedy z pomocą przychodzi infolinia producenta. Podczas testów przeprowadzanych przez redaktorów z naszego magazynu problem rozwiązano po wysłaniu zdjęcia modułu grzewczego. Oczywiście system Tado nie jest na tyle uniwersalny, by sprostać każdej możliwej konfiguracji, ale nawet w przypadku systemu grzewczego nieprzewidzianego przez konfigurator dostępny w witrynie internetowej Tado zespół specjalistów często podejmuje się opracowania odpowiedniego rozwiązania. W jednym z monitorowanych przez redakcję CHIP-a przypadków ekipa techników przygotowała projekt nietypowej instalacji w mniej niż 8 godzin, a ostateczne instrukcje okazały się tak szczegółowe i dokładne, że nawet laik z odrobiną zdolności manualnych poradzi sobie z instalacją.
Oszczędności w nowoczesnych domach
W systemie Tado, podobnie jak w przypadku rozwiązania Qivicon, sterowanie rzeczywistą temperaturą w pomieszczeniu, monitorowanie temperatury zewnętrznej (w tym intensywności promieniowania słonecznego) może odbywać się niezależnie od miejsca przebywania mieszkańców. Ze względu na bezwładność termiczną budynków systemy sterujące automatyką grzewczą na podstawie czujnika zbliżeniowego lub lokalizacji (np. gdy mieszkaniec jest blisko domu, włącza się ogrzewanie) nie są rozwiązaniem optymalnym. Dom nie zdąży się nagrzać w tak krótkim czasie. W jednym z testów przeprowadzonych przez redakcję zwiększenie temperatury wewnętrznej z 16 do komfortowych 21 stopni Celsjusza zajęło instalacji grzewczej ponad sześć godzin. To czas wystarczający na pokonanie samochodem kilkuset kilometrów. W takich przypadkach włączenie ogrzewania zdalnie jest lepszym wyjściem niż ustawianie na sztywno parametrów zbliżeniowych.
A jak przedstawiają się oszczędności? Gdy w grę wchodzi dobrze izolowany budynek, temperatura wewnętrzna spada w nocy zaledwie o 2,5 stopnia, tym samym koszt nabycia Tado (w opisywanym przypadku 350 euro) zamortyzuje się w ciągu kilku lat, ale w budynkach źle izolowanych oszczędności będą znacznie mniejsze.
Homee: inteligencja bez chmury
System Homee to – podobnie jak Qivicon – rozwiązanie kompleksowe. Pozwala sterować pracą poszczególnych grzejników, przełączników oświetlenia i urządzeń elektrycznych, drzwi, okien, rolet, czujników wilgotności, czadu, zalewowych (np. w piwnicy czy garażu) bądź ruchu oraz monitorować to wszystko. Działa bezprzewodowo, dzięki czemu Homee stanowi również dobrą propozycję dla najemców, którzy zmieniając lokum, zdołają przenieść “inteligencję domu” wraz z meblami. Mimo zalet chmur wielu użytkowników nie ufa przechowywaniu danych w Internecie. Tym Homee powinien szczególnie przypaść do gustu. Wszystkie dane systemowe i parametry konfiguracyjne poszczególnych elementów automatyki domowej przechowywane są lokalnie. Co prawda, system jest podłączony do Internetu, ale połączenie z globalną siecią będzie konieczne wyłącznie w sytuacji, gdy użytkownik zechce sterować automatyką zdalnie. Nie zmienia to jednak faktu, że dane na temat konfiguracji nie są dostępne online.
Ciekawie prezentuje się wizualna strona komponentów systemu. Otóż poszczególne składniki automatyki są zapakowane w charakterystyczne kolorowe kostki (oczywiście kolor nie jest przypadkowy, każda barwa ściśle wiąże się np. z zastosowaniem danego elementu). Takie rozwiązanie ułatwia ewentualną przeprowadzkę i konfigurację systemu. Również centralna stacja bazowa (tzw. Brain Cube) ma postać estetycznej kostki zaopatrzonej w kilka diod sygnałowych, złącze USB oraz złącze audio, oczywiście wyposażona jest w interfejs bezprzewodowy.
Konfiguracja jak zabawa w klocki
Konfiguracja Homee okazuje się banalnie prosta. Instalujemy aplikację mobilną na smartfonie, podłączamy centralną kostkę (Brain Cube) do zasilania, podłączamy smartfon lub tablet do utworzonej przez Brain Cube sieci bezprzewodowej, zakładamy konto użytkownika o odpowiednich uprawnieniach i… to w zasadzie wszystko. Komunikacja stacji bazowej z pozostałymi komponentami systemu odbywa się automatycznie. Niekiedy należy odpowiedni komponent ustawić w tryb uczenia, by “zauważył” pracującą stację bazową. Rzecz jasna nie każde urządzenie automatyki domowej wyposażone w interfejs bezprzewodowy będzie zgodne z systemem Homee. Listę obsługiwanych produktów można znaleźć w witrynie producenta (hom.ee).
W trakcie testów dało się zauważyć, że system nie jest doskonały. Łączność z poszczególnymi komponentami była często nawiązywana z opóźnieniem, czasem w ogóle nie udawało się połączyć z wybranymi elementami. Sprytnie rozwiązano kwestię integrowania poszczególnych składników z poziomu aplikacji mobilnej: użytkownik może łatwo zaplanować konkretne działanie (np. zapalenie się lampki w momencie reakcji czujnika ruchu w danym pomieszczeniu). Generalnie Homee wydaje się ciekawą propozycją, ale na tym etapie system jest jeszcze niedopracowany. To również interesujący produkt pod względem ceny. Koszt charakterystycznej kostkowej stacji bazowej wynosi ok. 200 euro. Ceny zgodnych siłowników są nieco wyższe niż w przypadku analogicznych komponentów kompatybilnych z systemem Qivicon. Natomiast niezaprzeczalną zaletą tego rozwiązania jest realizacja idei “twój dom jest tam, gdzie ty”. Homee to najbardziej mobilny spośród znanych nam systemów automatyki budynkowej.