Forbes – wydawałoby się, że poważne źródło informacji – opublikował szeroko cytowany materiał, opierający się na znalezisku w sieci społecznościowej Reddit. Z amatorskiej analizy ruchu sieciowego wynika, jak cytuje Forbes, że Windows 10 “za naszymi plecami” wysyła ogrom danych na serwery Microsoftu. Według użytkownika Reddita, po instalacji Windows 10 i ręcznym wyłączeniu wszelkich opcji wysyłania danych, system jego komputera w ciągu 8 godzin starał się wysłać dane do 51 różnych adresów IP należących do Microsoftu, w sumie ponad 5500 razy. Po 30 godzinach liczba adresów IP wzrosła do 113. Dalsze przytaczane liczby były równie imponujące, nie pomogła nawet instalacja programu DisableWinTracking.
Ed Bott postanowił przyjrzeć się temu sprawozdaniu. I nie pozostawił na nim suchej nitki.
Jak się okazało, lwia część połączeń nie pociągała ze sobą żadnej transmisji danych. Kolejne to wyszukiwanie urządzeń w sieci lokalnej (!), serwery DNS, translatory sieciowe, serwery Windows Update, OneDrive, aktywacji Windows, SmartScreen czy wreszcie anonimowe dane telemetryczne.
Prawdą jest, że nie wszystkie z tych funkcji sieciowych da się łatwo wyłączyć, co jest błędną decyzją projektową, godzącą w interes użytkownika tego systemu operacyjnego. Brak kontroli jest jednak zupełnie innym grzechem od szpiegowania użytkownika.
Czy zatem Microsoft w ogóle nas nie szpieguje?
Jak najbardziej to robi. W przeciwieństwie do Windows 10, dane pozyskiwane przez moduł Bing Ads nie są anonimowe. Są analizowane celem profilowania naszej osoby i serwowania nam trafniejszych reklam w usługach Bing, MSN i w aplikacjach wykorzystujących ten mechanizm. Można go, na życzenie, wyłączyć pod adresem choice.microsoft.com.