Jeden z doktorów informatyki kanadyjskiego uniwersytetu w Carleton specjalizuje się w mapowaniu sieci komputerowych i sieciowej glokalizacji. I twierdzi, że ma metodę na zablokowanie użytkowników, którzy łamią licencję na wykorzystanie Netflixa oglądając treści, które nie są dostępne w ich regionach. Znacznie lepszą od blokowania po numerze IP, a przynajmniej tak on sam twierdzi.
Zamiast analizować urządzenie końcowe, metoda naukowca polega na analizowaniu ruchu w samej sieci. Jak podaje przykład, dane z Toronto do Południowej Karoliny powinny dotrzeć z prędkością pięciu milisekund. Jeżeli zaś docierają po dwukrotnie wyższym opóźnieniu, oznacza to, że zadeklarowana lokalizacja źródła danych może być fałszywa, a opóźnienie wynikać z zastosowania serwera proxy.
Netflix z zainteresowaniem się przygląda tym pracom, ale na razie nie deklaruje oficjalnie zainteresowania. Warto pamiętać, że zbyt mocne zabezpieczenia mogą odciąć od usługi klientów, którzy nie zamierzali łamać licencji. VPN-y wykorzystywane są do wielu innych celów, w tym do zapewniania bezpieczeństwa i prywatności w sieci. Dlatego też rozumiemy powody, dla których Netflix musi blokować treści na które w danym kraju nie ma wykupionej licencji, ale mamy nadzieję, że znajdzie inną linię obrony.