Oczywiście nie można mieć pretensji o to, że w sposób szczególny przez Sony traktowane są smartfony z rodziny Xperia – takie jak modele z serii Z5, które otrzymały naprawdę dobry sensor CMOS Exmor RS typu 1/2,3 cala (nazwa kodowa IMX300). Najobficiej podlewa się własny ogródek – nie ma w tym nic dziwnego czy nienaturalnego. Choć oczywiście miło byłoby, gdyby dostęp do tej matrycy mieli również inni producenci smartfonów – w końcu z dwóch rodzajów biznesu (produkcja smartfonów i produkcja matryc do aparatów w smartfonach) to chyba ten drugi wychodzi ostatnio Sony znacznie lepiej i jest też zdecydowanie ważniejszy.
Pewną zapowiedzią takiego równiejszego traktowania innych producentów jest zaprezentowany dzisiaj sensor o nazwie kodowej IMX318. Jego specyfikacja techniczna wskazuje, że możemy się spodziewać naprawdę udanej matrycy wykonanej w technologii CMOS Exmor RS, lepszej od większości sensorów obecnych obecnie w telefonach komórkowych. Można mieć co najwyżej wątpliwości, czy będzie on lepszy także od IMX300.
Wszystko dlatego, że matryca IMX318 należy do popularnych wśród smartfonów (np. Samsung Galaxy S6) sensorów typu 1/2,6 cala, a zatem jest o ponad 20 procent mniejsza od matrycy typu 1/2,3 cala. Oznacza to, że – pozostawiając na razie kwestię liczby pikseli – dociera do niej około 1/5 mniej światła, niż do sensora w Xperii Z5. A to właśnie światło, po prostu światło, jest nośnikiem informacji w fotografii.
Jeśli chodzi o liczbę efektywnych (wykorzystywanych) pikseli, inżynierowie Sony upchnęli ich na nowej matrycy naprawdę dużo – 22,5 miliona (5488×4112 piksele). Aby to osiągnąć, IMX318 wykorzystuje najmniejsze piksele wśród matryc dostępnych na rynku, mierzące zaledwie 1,0 mikrometra (długość boku). Mimo to Sony zapewnia, że nowy sensor dorównuje starszym matrycom typu 1/2,4 cala, z pikselami o rozmiarze 1,12 mikrometra. I jeszcze mała ciekawostka: gdyby tę samą wielkość pikseli, co w IMX318, zastosować w matrycy pełnoklatkowej, to wiecie, jaką miałaby ona rozdzielczość? Ponad 862 miliony pikseli. A matryce średnioformatowe? No cóż, taki Pentax 645Z miałby niemal 1,5 miliarda pikseli…
Wracając do matrycy Sony – wysoka jakość obrazu (według zapewnień producenta) osiągnięta mimo przesadnego naszym zdaniem upakowania tego sensora mikroskopijnymi pikselami to nie jedyna zaleta matrycy IMX318. Inną jest szybkie ustawianie ostrości, osiągnięte dzięki wykorzystaniu hybrydowego systemu ustawiania ostrości (część pikseli to zintegrowane z sensorem czujniki detekcji fazy), wykorzystującego techniki detekcji fazy i detekcji kontrastu. Dzięki temu ostrość ustawiana jest w 0,03 sekundy, a w praktyce wygląda to w taki sposób:
Kolejną zaletą jest wydajny system trójosiowej, elektronicznej stabilizacji obrazu, wykorzystywanej podczas nagrywania filmów wideo. Po raz pierwszy, jak podkreśla Sony, mamy do czynienia z sensorem CMOS, w którym system stabilizacji wbudowany jest bezpośrednio w matrycę. Co ciekawe, ten sam system odpowiada też według Sony za korekcję dystorsji obiektywu wbudowanego w moduł fotograficzny smartfona. Aha, no i oczywiście filmy nagrywane są w rozdzielczości 4K (30 kl./s). Do tego Full HD z częstotliwością aż 120 kl./s czy HD przy 240 kl./s. Naprawdę nieźle.
A oto filmowa prezentacja skuteczności tego systemu stabilizacji:
Premiera nowego sensora tuż przed targami MWC 2016 nie jest oczywiście przypadkowa, choć nie powinniśmy się spodziewać na nich premier telefonów, które będą go wykorzystywały. Pierwsze dostawy do producentów smartfonów planowane są bowiem dopiero na maj 2016 roku (oficjalna cena matrycy to niecałe 70 zł). Ciekawe może być jednak zderzenie premiery tej wypakowanej pikselami matrycy z widocznym dość mocno trendem ograniczania liczby megapikseli, widocznym w kilku topowych modelach smartfonów, które oficjalnie zobaczymy dopiero na MWC.