Już wiele dni przed targami sprzętu mobilnego w Barcelonie wiadomo było niemal wszystko, jeśli chodzi o sprzęt, jaki zaprezentują tacy potentaci jak Huawei, LG czy Samsung. Niewiadomą pozostawała tylko jedna ogromnie ważna firma – Sony. Oczywiście i w tym przypadku w sieci krążyły różnego typu przecieki, domysły czy wręcz zgadywanki, ale… w stu procentach okazały się nieprawdziwe. Dopiero wczoraj, na dzień przed premierą, pojawiły się pierwsze informacje na temat nowych premier Sony, w tym… Xperii X.
Sony Xperia X
No właśnie – X a nie Z. To nie jest bezpośredni następca Xperii Z5, raczej nowe otwarcie i prawdziwa rewolucja w ofercie mobilnej Sony. Całkiem mądre otwarcie, bo podstawowa Xperia X to naprawdę telefon, który stanowić może złoty środek w poszukiwaniach wielu użytkowników smartfonów. Oczywiście jeśli komuś zależy na super mocnym sprzęcie, to Sony oferuje także model X Performance ze Snapdragonem 820 i wodoodporną obudową, natomiast “zwykły” model X nie ma specjalnych ambicji, żeby wygrywać w benchmarkach. Jego zaletą ma być użyteczność, prawdziwa, życiowa użyteczność!
Po pierwsze poprzez akumulator. Wprawdzie ma on pojemność 2620 mAh, a więc nie rekordowo wielką, jednak dzięki “powściągliwej wydajności” i nowym algorytmom zarządzania energią ma spokojnie wystarczyć na ponad 2 dni użytkowania smartfona. Na dodatek Sony obiecuje, że będzie on współpracował z ładowarką w sposób inteligentny, wydłużający dwukrotnie życie akumulatora (ładowarka będzie na początku rozpoznawać stopień jego rozładowania i odpowiednio do tego dostosuje tryb ładowania).
Po drugie poprzez wydajność wystarczającą do wszelkich współczesnych zastosowań, łącznie z wymagającymi grami, nagrywaniem wideo w 4K czy zdjęciami seryjnymi. Za tymi ogólnymi stwierdzeniami kryje się układ Snapdragon 650 oraz 3 GB pamięci RAM, więc można spokojnie założyć, że… będzie dobrze. Mniej więcej na poziomie najbardziej wydajnych smartfonów sprzed roku, być może nawet lepiej, za to w połączeniu ze znacznie rozsądniejszym zarządzaniem energią akumulatora.
Po trzecie, Sony nie poszło na żaden kompromis pod względem jakości obrazu. Główny moduł aparatu, jaki zastosowano w modelach X i X Performance, to taki sam “mocarz”, jak w modelu Z5 (23 mln pikseli, Exmor RS, duża jak na smartfony matryca typu 1/2,3 cala), ale jeszcze szybciej ustawiający ostrość i wyposażony w nowy tryb śledzenia obiektu wraz z przewidywaniem jego pozycji dokładnie w momencie wykonywania zdjęcia.
To naprawdę działa! W szybkim teście, który mieliśmy okazję przeprowadzić na stoisku, wystarczyło najpierw wskazać palcem na ekranie (po włączeniu aplikacji aparat), który obiekt ma być śledzony. Następnie pojawiała się na nim ramka, zmniejszająca się lub zwiększająca, jeśli śledzony obiekt oddalał się lub przybliżał. Śledzenie było bardzo pewne, a jeśli śledzony obiekt wyjeżdżał z kadru i pojawiał się z powrotem, śledzenie było wznawiane. Po wykonaniu zdjęcia okazywało się, że szybko przemieszczająca się kula zarejestrowana została naprawdę jako ostra.
Zresztą to nie jedyny element w tym aparacie, który imponuje szybkością i sprawnością. W innym teście mogłem sfotografować wyskakujące niespodziewanie i od razu chowające się tuby. Nawet przy całkiem wygaszonym ekranie wystarczyło wcisnąć spust migawki (na boku smartfona), by ten wybudził się i wykonał zdjęcie – wszystko w ciągu 0,6 s.
Gdy smartfon jest wybudzony i gotowy do wykonywania zdjęć, jest jeszcze lepiej – czas reakcji na naciśnięcie spustu migawki (fizycznego bądź wyświetlonego na ekranie) to tylko 0,03 s – Sony chwali się, że to w tym momencie najszybciej ustawiający ostrość mobilny aparat na świecie. Jest to zasługa hybrydowego systemu ustawiania ostrości, wykorzystującego zarówno czujniki detekcji fazowej wbudowane w matrycę, jak i naturalną dla tego typu aparatów detekcję kontrastu.
No i jeszcze słówko o parametrach: główny aparat to duża matryca typu 1/2,3 cala, Exmor RS, współpracująca z wydajnym procesorem obrazowym Bionz i obiektywem z oznaczeniem G o jasności f/2,0. Do tego przedni aparat, również wykorzystujący technologię Prediction Hybrid Autofocus o rozdzielczości aż 13 mln pikseli. Nieźle!
Sam telefon naprawdę świetnie leży w dłoni i sprawia bardzo dobre, solidne wrażenie. Ale o tym opowiemy więcej na filmie poniżej:
Zwróćcie uwagę, że Sony odeszło od typowego dla ostatnich Xperii Z szkła na tylnej ściance. Zamiast tego w przypadku modelu X (a także X Performance) mamy metal, a w przypadku Xperii XA – tworzywo sztuczne (poliwęglan), które wygląda jak metal. Z przodu wszystkie trzy wersje telefonu mają ekrany pokryte szkłem Gorilla Glass czwartej generacji.
Drugi drobiazg, który nie każdemu rzuci się w oczy, to dbałość o kolorystykę całego smartfona – wszystkie elementy nie tylko z tyłu, ale także na przedniej ściance są kolorowe, a nie, tak jak to wcześniej bywało, czarne.
Na metalowej ramce (wszystkie trzy odmiany X) znalazło się miejsce na przycisk włączania zintegrowany z czytnikiem linii papilarnych, regulację głośności oraz fizyczny przycisk spustu migawki aparatu. Wielu producentów unika tego rozwiązania, a szkoda – fizyczny przycisk to jednak zupełnie coś innego, niż wirtualny, wyświetlony na ekranie. Choćby dlatego, że można dzięki niemu szybko wybudzić telefon i przejść od razu do trybu robienia zdjęć.
I jeszcze słowo na temat wodoodporności. Xperia X oraz Xperia XA nie są wodoodorne, choć pracownicy Sony nieoficjalnie przyznają, że z deszczem czy zachlapaniem poradzą sobie bez większych problemów. Natomiast jedynym prawdziwie wodoodpornym smartfonem w nowym otwarciu jest Xperia X Performance (certyfikaty IP 65 i IP 68).
Sony Xperia X Performance
Mimo że w środku tej wersji Xperii X znajduje się mocniejszy procesor (Snapdragon 820) i szybsze LTE, a sam telefon jest wodoodporny, to na pierwszy rzut oka trudno odróżnić go od “zwykłej” Xperii X. Dopiero jeśli weźmiemy oba telefony do ręki można zauważyć takie drobne detale, jak inne wykończenie tylnej ścianki – Performance ma (a i to tylko w niektórych wersjach kolorystycznych) metal “szczotkowany” w pionie.
Ciekawe jest to, że poza tym ciężko zauważyć różnice między X Performance a X. Wersja z wydajnością w nazwie jest nieco grubsza i ma inaczej wykończone tylne ścianki, ale poza tym oba telefony trudno odróżnić nie tylko na pierwszy, ale także na drugi czy trzeci rzut oka. Tak naprawdę żaden szczegół nie zdradza, że mamy do czynienia z produktem premium w stosunku do zwykłej Xperii X, co – z marketingowego punktu widzenia – wydaje się błędem. Ludzie, którzy płacą za premium, lubią to jakoś sygnalizować, np. w postaci dodatkowego złotego napisu na obudowie czy delikatnie bardziej eleganckich szczegółów. Wytłumaczenie jest jednak dość proste – Sony planuje, że na większości rynków modele X i X Performance raczej się nie spotkają, więc mogą wyglądać podobnie. W Europie dominować będzie Xperia X, w Azji – X Performance, a w Polsce? W Polsce na szczęście będą dostępne oba te modele (plus XA), więc polscy użytkownicy smartfonów będą mieli naprawdę pełny wybór.
Oczywiście sytuacja zadziwiającego podobieństwa zmieni się, jeśli włączymy benchmark badający wydajność telefonów, jednak pamiętajmy, że równie ciekawe będzie przełożenie tej wydajności na czas pracy na akumulatorze. Cóż, po prostu musimy wziąć jak najszybciej oba telefony do testu porównawczego;-)
Sony Xperia XA
No dobra, omówiliśmy dwa mocniejsze smartfony z nowej serii Xperia X, a teraz pora na smartfon, który naprawdę “zrobi robotę” i będzie – trzymajcie mnie za słowo – jednym z lepiej sprzedających się modeli w Polsce w nadchodzącym czasie. Mowa oczywiście o Sony Xperii XA.
To dziwny telefon, chociażby z tego względu, że – to nie tylko moja opinia – wygląda nawet nieco lepiej niż droższe od niego Sony Xperia X czy X Performance, głównie za sprawą węższej obudowy (przy takim samym, 5-calowym ekranie) i wyświetlaczu, który na pierwszy rzut oka przylega niemal do lewej i prawej krawędzi korpusu. Ma być jednak zauważalnie tańszy (na razie bardzo wstępne szacunki mówią o cenie ok. 1500 zł), co oczywiście osiągnięte zostało na drodze pewnych kompromisów.
Głównym z nich jest zastosowany procesor: zamiast układu Qualcomma dostajemy w tym przypadku 8-rdzeniowego MediaTeka MT6755, a także 2 GB pamięci RAM (zamiast 3 GB). Dużą różnicę odczują także miłośnicy fotografii – główny aparat fotograficzny wyposażony jest w maleńki sensor typu 1/3″ Exmor RS o rozdzielczości 13 mln pikseli (zapewne ten sam, który w Xperii X i X Performance służy jako aparat przedni), zaś przedni moduł fotograficzny ma 8-megapikselową matrycę.
Xperia XA nie będzie za to ani liderem wydajności, ani też nie będzie “rządzić” w testach porównawczych jakości zdjęć i filmów, lecz mimo wszystko stosunek relacji możliwości i funkcjonalności do ceny jest w przypadku tego smartfona bardzo korzystny. Elegancki wygląd, ponad dwa dni czasu pracy na baterii plus sam fakt, że mówimy o prestiżowej w sektorze mobilnym marce Sony Xperia prawdopodobnie sprawią, że model XA sprzedawać się będzie naprawdę dobrze.
Działać tu będzie zresztą podobna zasada, co w przypadku bardzo popularnego w ostatnim czasie modelu Huawei P8 Lite, który nie jest może wybitnym smartfonem, ale… pod wieloma względami (w tym pod względem nazwy!) przypomina świetnego i szeroko reklamowanego modelu P8. W przypadku Xperii może to działać podobnie – wyobraźnię kupujących pobudzać będą modele X i X Performance, ale ostatecznie w koszyku na zakupy wyląduje pudełko z Xperią XA.
Ceny i dostępność
Sony nie zdradza jeszcze zbyt wielu szczegółów, jeśli chodzi o dokładne daty wprowadzenia tych trzech nowych modeli na rynek oraz ich cen. Dlatego to, co na razie wiemy, jest jeszcze bardzo mało precyzyjne i może być obarczone sporym błędem.
Wiemy na pewno, że wszystkie trzy odmiany nowych Xperii: X, XA i X Performance wejdą na polski rynek latem tego roku. Ceny to na razie w dużym stopniu zgadywanka: najtańsza oczywiście będzie Xperia XA, która kosztować będzie między 1300 a 1700 zł. Xperia X również może być stosunkowo (jak na Sony…) tania – powinna kosztować poniżej 2000 zł. Najdroższa będzie z pewnością Xperia X Performance, która będzie pewnie kosztować ok. 3000 zł.