Studio Ubisoft udostępniło nam na kilka dni do testów wersję beta gry The Division. Moją platformą testową była konsola Xbox One, a by wykorzystać do maksimum czas na grę, bawiliśmy się nią wspólnie z kolegą, na zmianę jeden grał, a drugi obserwował. I wiecie co? Nie mogliśmy się oderwać.
Kwestii technicznych czepiać się nie będziemy zanadto, wszak to wersja beta. Muszę jednak przyznać, że byłem ciut rozczarowany oprawą graficzną. Na materiałach promocyjnych i nawet na wykonywanych zrzutach ekranowych wygląda to bardzo dobrze, ale w ruchu gra wymaga jeszcze dopracowania. Gra zdecydowanie za często i zbyt późno doczytuje wyższej jakości modele i tekstury, przez co ich gorszym wersjom zdarza się nas straszyć. Na pewno jeszcze potrzeba sporo optymalizacji, zwłaszcza, że Ubisoft z komputerów PC i konsol akurat potrafi wycisnąć sporo, niezależnie od ich konfiguracji.
Sam świat gry jest jednak fantastyczny, świetnie zaprojektowany. Wrażenie robi zarówno warstwa artystyczna jak i dopracowanie i szczegółowość wszystkich lokacji. Świat wokół nas, na tyle na ile konwencja gry na to pozwala, żyje własnym życiem. Jest fascynujący, wiarygodny i przerażający. Wynagradza też jego eksplorację przeróżnymi “znajdźkami”. Twórcy The Division wywiązali się z zadania im danego wręcz wzorowo. Mam nadzieję, że owo uwielbienie do bogactwa i różnorodności przełoży się również na większe bogactwo wśród przeciwników. Ci zbyt często się powtarzają i z czasem mogłoby to wywołać nudę…
Na razie jednak jest super
Bo The Division, przynajmniej w obecnej formie, jest niesamowicie miodne. Nie tylko z uwagi na sam świat gry, ale też i na jej mechanikę. To strzelanka, mocno rozbudowana o elementy gier RPG. Mamy więc zarówno sporo strzelania, celowania i skradania się, jak i współczynniki, rozwój postaci czy różnorodność ekwipunku. To ma niestety pewien efekt uboczny znany z gier RPG (nienaturalna odporność i umiejętności “wylevelowanych” przeciwników), ale i tak jest świetnie.
Bronie sprawują się świetnie, są doskonale wyczuwalne i przyjemne w użyciu. Niektóre “rasowe” shootery są pod tym względem znacznie gorsze od “hybrydowego” The Division. Cieszy też nagradzanie naszej drużyny za skuteczną taktykę. Każda potyczka może być rozegrana z dużo mniejszymi stratami, jeżeli zostanie odpowiednio rozplanowana. Jeden gracz osłania resztą z wysokości, inny robi dywersję, jeszcze inny zachodzi przeciwników z flanki… dobry plan oznacza zwycięstwo. Brak planu: masakrę naszej drużyny.
Właściwie jedyny mój zarzut do The Division jest taki, że ta gra jest dużo gorsza, jeżeli nie gramy z kimś w kooperacji. Nie zawsze koledzy i koleżanki są dostępni, a zabawa z obcymi w tym przypadku nie jest już tak satysfakcjonująca. Podobnie, niestety, jak tryb jednego gracza. Gra bez tego elementu ścisłej współpracy jest całkiem przyjemna, ale szybko staje się nudna i monotonna.
Tego do premiery końcowej wersji gry Ubisoft zapewne już nie poprawi. The Division jest od początku projektowany jako wielka, wciągająca, fabularna gra z trybem zaawansowanej kooperacji. Tryb dla pojedynczego gracza dodany jest ciut na siłę. Na szczęście główne założenia ta gra spełnia z nawiązką. Czas z wersją beta daje ogromne nadzieje. Na tyle duże, że wątpię, by końcowa wersja gry była rozczarowująca.