Smutna informacja na początek: w większości sytuacji stworzony robot bardziej pomoże kierowcy śmieciarki, niż zwykłym mieszkańcom domów i mieszkań. Z założenia ma on bowiem jeździć na platformie usytuowanej za śmieciarką i – we współpracy z dronem – opróżniać do niej ustawione na zewnątrz pojemniki na śmieci. A zatem “Kochanie, jak będziesz wychodził, to nie zapomnij wyrzucić śmieci” obowiązuje nadal.
System sterowania robotem jest tak zaawansowany, że prawdopodobnie i tak nie byłoby na niego nikogo stać – kosztuje zapewne znacznie więcej, niż kilka Volvo XC90. Urządzenie ma wbudowane mapy okolicy oraz dodatkowe systemy takie jak GPS, LiDAR, akcelerometry, czujniki zbliżeniowe. Wszystko po to, by wszystko odbywało się nie tylko skutecznie, ale i bezpiecznie, w końcu to Volvo.
Jakakolwiek przeszkoda na trasie między robotem a pojemnikiem ze śmieciami (ustalonej wstępnie z powietrza przez drona) powoduje, że robot tę trasę odpowiednio modyfikuje, a w razie potrzeby (np. dziecko wbiegające pod koła) momentalnie staje.
Projekt został opracowany przez Volvo we współpracy z trzema uniwersytetami: Uniwersytetem Technologicznym Chalmers, Uniwersytetem Mälardalen oraz Uniwersytetem Penn State. Imponuje czas tworzenia robota-śmieciarza – od pierwszego szkicu po końcową konstrukcję zajęło to raptem cztery miesiące.
Cóż, wygląda na to, że śmieciarze to kolejny zawód, który może się powoli czuć zagrożony przez roboty…