Brytyjska firma Dyson znana jest ze swojego wizjonerskiego i perfekcjonistycznego stosunku do produkowanych urządzeń (do tej pory najczęściej odkurzaczy), które z jednej strony są zazwyczaj rzeczywiście niezwykłe, wyjątkowo skuteczne i genialnie dopracowane, ale z drugiej – również bardzo drogie. Tak jest i tym razem: pierwsza “supersoniczna” suszarka do włosów Dysona ma kosztować ok. 2000 zł.
Aby ją opracować, Dyson wydał na badania około 50 milionów funtów, a także… zużył ponad 1600 kilometrów ludzkich włosów. Dzięki temu opracował jednak urządzenie działające w niespotykany sposób (wrażenie robi zwłaszcza pusta przestrzeń w środku), z silnikiem umieszczonym w rączce, a nie w główce (wygodniejsze do trzymania), a przede wszystkim bezpieczniejsze dla włosów. Specjalne czujniki cały czas monitorują bowiem temperaturę wypuszczanego powietrza – 20 razy w ciągu każdej sekundy.
Sam silnik suszarki zasługuje na specjalne omówienie. Z jednej strony jest znacznie mniejszy i lżejszy od silników w zwykłych suszarkach, a z drugiej pracuje niesamowicie efektywnie. Jego nieduży wirnik (27 mm średnicy, 13 łopatek) wiruje bowiem z prędkością nawet 110 tysięcy obrotów na minutę. Odgłosy jego pracy są przy tym praktycznie niesłyszalne.
Do tego jeszcze niesamowicie solidna budowa (na filmie poniżej zobaczycie, jak Dyson testuje wytrzymałość suszarek), magnetycznie dołączane końcówki. Wydajemy dużo, ale i otrzymujemy dużo, jak to u Dysona.