Jeśli ciekawość to pierwszy stopień do piekła, to wielu dziennikarzy smaży się już zapewne w jakichś kotłach. Z drugiej strony rzeczywiście warto zadawać i te bardziej, i te mniej wygodne dla naszych rozmówców pytania, bo czasami odpowiedzi mogą okazać się bardzo cenne.
Kilkanaście minut po światowej premierze Huawei P9 miałem wraz z kilkoma dziennikarzami okazję porozmawiać z prezesem Huawei na Europę, panem Wang Yanmin. I traf chciał, że właśnie ja zadałem mu pytanie o to, jak to naprawdę jest z tymi “obiektywami Leica”.
Warto dodać, że pan Wang to wyjątkowo sympatyczny rozmówca, odpowiadający z rzadko spotykaną u osób na podobnych stanowiskach szczerością. Drobny przykład, nie związany z tematem – zapytany o smartwatch’e pokazał nam swój klasyczny, tradycyjny zegarek wskazówkowy i wyznał, że osobiście woli tego typu urządzenia. Co nie znaczy, że podczas całego wywiadu nie dbał o dobro firmy Huawei. Wręcz przeciwnie – ze spokojną pewnością siebie opowiadał na przykład, że już niedługo chiński gigant wyprzedzi w Europie Samsunga (ma to zająć mniej niż 2 lata!), co w połączeniu ze wspomnianą wyżej szczerością robiło mocne wrażenie.
Ale do rzeczy. Gdy spytałem o to, w jaki dokładnie sposób Leica angażuje się w proces produkcji obiektywów wykorzystywanych w Huawei P9, przyznał, że nie są one przez tę firmę bezpośrednio produkowane. Za to inżynierowie tej firmy biorą czynny udział najpierw w projektowaniu obiektywów, a później sprawdzają i zatwierdzają proces produkcyjny. Nie dowiedziałem się natomiast, kto i gdzie produkuje zatem te “szkła”.
Obecnie wiemy już także i to. Produkcją obiektywów firmowanych przez Leicę i wykorzystywanych w Huawei P9 zajmuje się firma Sunny Optical Technology of China. Równocześnie potwierdziła się też informacja, że proces produkcyjny jest “autoryzowany” przez firmę Leica, cokolwiek to oznacza w praktyce.
Sensacja? Nie bardzo, raczej wyłącznie zaspokojenie ciekawości. Dokładnie z tym samym postępowaniem mieliśmy już do czynienia nie raz, np. przy obiektywach “Zeissa” wykorzystywanych w smartfonach Nokii. Mało tego, dokładne zbadanie zawartości “Leiki w Leice” w przypadku obiektywów do aparatów firmy Panasonic czy też “Zeissa w Zeiss’ie” w obiektywach do Sony również mogłoby przynieść interesujące rezultaty. Pozostaje nam zatem wierzyć, że udział w projektowaniu obiektywów, a potem certyfikacja procesu produkcyjnego rzeczywiście mają miejsce, a nazwy takie jak Leica i Zeiss nie są tylko “naklejkami” kupionymi w celach marketingowych.
Patrząc na zaangażowanie samego prezesa firmy Leica w premierę Huawei P9 sądzę, że przynajmniej w tym przypadku taka autoryzacja/certyfikacja rzeczywiście ma miejsce.