Czytam właśnie powieść Marca Elsberga “Blackout”, w której współczesny świat zmaga się z niespodziewanym atakiem na sieci energetyczne- w ciągu kilku dni ludzkość staje na skraju szaleństwa. Bez prądu nasze smartfony, z którymi się nie rozstajemy i które dostarczają nam wiedzy, rozrywki i komunikacji stałyby się bezużytecznym narzędziem. Dlatego nawet teraz, gdy energii mamy zewsząd pod dostatkiem nosimy w torebkach i plecakach przenośne powerbanki, które w razie nieprzewidzianego wydarzenia wydłużą życie naszych urządzeń elektronicznych o kilka dni.
To narzędzie nie tylko idealne na długi biwak, ale także jako pomoc doraźna w miejscach objętych klęskami żywiołowymi. Co więcej do urządzenia możemy podpiąć opcjonalną ładowarkę słoneczną, która przy dobrej pogodzie naładuje nam akumulator do pełna w 16 godzin. Przy korzystaniu z tradycyjnego gniazdka ładowanie Ankera zajmie 10 godzin.
Niestety urządzenie nie będzie tanie. Jego koszt został wyceniony na 599 dolarów, choć w przedsprzedaży zamówić go można za 499 dolarów. Jeśli waga urządzenia (4,2 kg) i jego wymiary (20 x 16,5 x 14,5 cm) nie stanowią dla Was wielkiej wady i jeśli często przebywacie w miejscach pozbawionych stałego dostępu do prądu, Anker może być na ten moment najlepszym rozwiązaniem w dziedzinie powerbanków.