Nie ulega wątpliwości, że pojawienie się pojazdów autonomicznych zmieni wiele – i to w dużej mierze na plus. Możemy się spodziewać, że:
- będzie mniej wypadków na drogach
- znikną (lub będzie ich mniej) mandaty za złą jazdę czy złe parkowanie
- zmniejszą się społeczne koszty leczenia ofiar wypadków drogowych
- zmniejszą się koszty ubezpieczeń drogowych
- zniknie (zmniejszy się) problem pijanych kierowców
- podróżowanie stanie się tańsze (znikną koszty związane z opłacaniem kierowców)
- dawni kierowcy zyskają do swojej dyspozycji czas, który wcześniej spędzali za kierownicą
- zmniejszą się korki, usprawni się transport miejski
Jest się więc z czego cieszyć, tym bardziej, że choć nadal mówimy o przyszłości, to jest to przyszłość naprawdę nieodległa. Wejście samochodów autonomicznych do normalnego użytkowania to kwestia kilku najbliższych lat, a ich popularyzacja czy wręcz powszechność nastąpi w ciągu kilkunastu lat.
Trzeba sobie jednak równocześnie zdawać sprawę, że wraz z popularyzacją pojazdów autonomicznych, zniknie też wiele zawodów, które bezpośrednio lub pośrednio związane są z transportem. Pracę stracą prawdopodobnie:
- zawodowi kierowcy ciężarówek
- taksówkarze
- kierowcy autobusów, tramwajów
- kolejarze
- kurierzy
- listonosze (częściowo)
- dostawcy (np. pizzy)
Oczywiście nie odbędzie się to z dnia na dzień, ale zmiana – z perspektywy dziejów – będzie dość raptowna. Trzeba też oczywiście pamiętać o tym, że powyższa lista obejmuje tylko osoby kierujące pojazdami, a przecież z motoryzacją związane są też inne branże, np. ubezpieczenia, kierowanie ruchem, pilnowanie porządku na drodze, obsługa płatnego parkowania, obsługa stancji benzynowych, wynajem samochodów, naprawy powypadkowe itd.
Nic dziwnego, że kwestia autonomicznych samochodów budzi także wiele emocji negatywnych, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Wiele wyjaśnia przy tym poniższa mapka, pokazująca, jakie zawody są najpopularniejsze w poszczególnych Stanach:
Łatwo zauważyć, że zawód “Truck Driver”, czyli właśnie kierowca ciężarówki, dominuje na większości powierzchni USA. Ocenia się, że w 2014 roku było takich kierowców w USA około 1,6 miliona, plus kolejne 800 tysięcy kierowców pracujących jako dostawcy. Listę warto jeszcze wydłużyć o 180 tysięcy taksówkarzy, 160 tysięcy kierowców Ubera, pół miliona kierowców szkolnych busów i 160 tysięcy kierowców autobusów. W sumie daje to około 3,5 miliona osób zatrudnionych bezpośrednio w transporcie.
Inne branże? Ocenia się, że około 90% napraw wykonywanych przez warsztaty samochodowe w USA to naprawy powypadkowe, więc jeśli samochody autonomiczne (choć nie jest to wcale takie do końca pewne) radykalnie zmniejszą liczbę wypadków, to innej pracy poszukać będzie musiało około 450 tysięcy pracowników warsztatów. Skracając i podsumowując: oblicza się, że w USA samochody autonomiczne pozbawią pracy od 5 do 10 milionów osób w wieku produkcyjnym.
Zdaję sobie sprawę, że w Polsce mamy nieco inną strukturę społeczną i zawodową niż w Stanach Zjednoczonych, ale proporcje – sądząc na przykład po liczbie taksówek w obu państwach – są mimo wszystko dość zbliżone. Odnosząc się zatem do całej populacji w USA i w Polsce można obliczyć, że samochody autonomiczne pozbawią w naszym kraju pracy od 600 tysięcy do 1,2 miliona osób.
Oczywiście to tylko uproszczenie, z dużym – zapewne – marginesem błędu w dokonanych powyżej obliczeniach. Intencją tego wpisu było jednak przede wszystkim zwrócenie uwagi na fakt, że oprócz korzyści (niewątpliwych!) związanych z pojawieniem się samochodów autonomicznych niosą też one ze sobą pewne zagrożenia. I sprowokowanie do dyskusji, na temat przewagi potencjalnych zysków nad stratami – lub odwrotnie.
A zatem: jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Zdjęcie samochodu bardzo autonomicznego pochodzi z serwisu Shutterstock.