Jest wiele rzeczy, które można lubić w działalności firmy Tesla, a jedną z nich jest z pewnością talent do wybierania interesujących nazw. Tak właśnie jest chociażby w przypadku określeń stosowanych do ustawień charakteru jazdy samochodów Tesli, a konkretniej – Modelu S. Najpierw był to tryb o nazwie “Insane” (obłąkany), w którym Tesla Model S rozpędzała się do prędkości 100 km/h w czasie 3,2 sekundy. Potem jednak Tesla wprowadziła coś jeszcze lepszego: tryb “Ludicrous” (absurdalny), w którym Model S osiąga “setkę” w czasie zaledwie 2,8 sekundy.
To naprawdę szaleństwo, obłęd i absurd równocześnie. I to jest kolejna rzecz, za którą można polubić Teslę, bo nagle okazało się, że dostojnie wyglądającym 5-drzwiowym sedanem objeżdżać można niczym stare kobyły najnowsze samochody sportowe kosztujące miliony dolarów. Jak na przykład tego nowiusieńkiego McLarena 650 S na filmie poniżej, ale tego typu filmów (z Ferrari, Porsche, Lamborghini i innymi kosmicznie drogimi, publicznie poniżonymi i wdeptanymi w asfalt autami) znajdziecie na YouTube tysiące.
Ale, ale! Tesla Model S to przynajmniej samochód stosunkowo drogi, kosztujący w Stanach Zjednoczonych jakieś 110 tysięcy dolarów (za najdroższą wersję P90 D). Nie każdego na nią stać, choć oczywiście w porównaniu do cen Ferrari, Lambo czy choćby tego biednego McLarena 650 S (od 350 tysięcy dolarów) nawet Model S jest tani niczym druga pizza, taka sama lub z mniejszą liczbą składników. No ale mimo wszystko – ogólnie jest to model stosunkowo drogi.
Dlatego, szanowni producenci aut sportowych, wasz prawdziwy koszmar dopiero się rozpoczyna. Elon Musk potwierdził bowiem, że tryb “Ludicrous” (absurdalny) trafi również do Tesla Model 3. W najtańszej wersji ten samochód kosztuje raptem 35 tysięcy dolarów, a to już znaaaacznie, duuuuuuużo, ogrooooomnie mniej, niż trzeba zapłacić za nowe modele samochodów sportowych. Mówiąc szczerze, tyle to mogą kosztować same ceramiczne klocki hamulcowe do niektórych z tych “super-aut”.
Oczywiście możemy się spodziewać, że w przypadku Modelu 3 czas rozpędzania się do “setki” będzie dłuższy, niż w Modelu S (inny scenariusz wydarzeń storpedowałby sprzedaż droższego sedana), ale prawdopodobnie będzie to oznaczało wynik w okolicach 4 sekund. Zapewne nawet poniżej, żeby w specyfikacji ładnie prezentowały się cyferki typu “3,8 s” albo “3,9 s”.
Oj, niedobrze. Widok BMW M5, Porsche czy choćby Focusa ST albo Golfa GTi z taaaakim spojlerem, objeżdżanego przy ruszaniu spod świateł przez urzędnika w garniturze, z żoną siedzącą obok i dwójką dzieci na tylnych siedzeniach przystępnego cenowo sedana na prąd będzie tak częsty, że przestanie być już zabawny. Stanie się nawet smutny. Choć nie dla Tesli, oczywiście.