Producenci piszą, że te gogle są przede wszystkim skierowane do dzieciaków powyżej 7 roku życia. Ale nie miejmy żadnych wątpliwości, rodzice będą je często swoim pociechom podkradać.
Przetestowaliśmy View-Master, czyli wspólne dziecko Google oraz Mattel .
Do czego służy? Przede wszystkim do interaktywnej nauki.
Wyglądają bardzo futurystycznie, ale paradoksalnie nawiązują do zabawki, która na rynku obecna jest już od lat 30-tych ubiegłego wieku.
Cel jest ten sam jak i wtedy: pozwolić każdemu z nas zobaczyć z bliska to, co na żywo zobaczyć nie jest łatwo.
W końcu nie każdy może ot tak wyruszyć w kosmos, zwiedzić Amazonię czy zajrzeć do wnętrza piramidy w Ameryce Południowej.
To właśnie zmienia View-Master. Teraz może każdy.
Działanie urządzenia jest dość proste – otwierane w środku gogle mają specjalny uchwyt i soczewki.
W uchwyt montujemy telefon, zamykamy obudowę, zaglądamy przez soczewki do wnętrza i voilà – jesteśmy w innym świecie!
Tak więc zaczynamy. Najpierw ściągnęliśmy na telefon redakcyjny aplikację. Działa na telefonach z Androidem oraz na urządzeniach Apple.
W jej wnętrzu mamy już pierwsze prezentacje, a kolejne rozszerzenia (wirtualne treści) możemy dokupować w postaci “krążków przygód”.
Nasze smartfony w ramach działania aplikacji będą wyświetlać obraz rozbity na dwie części ekranu – dla każdego oka osobny. Gogle złożą go do spójnej dla nas wizji w 360 stopniach z elementami 3d. Dzięki temu będziemy mogli “zanurzyć się” w rzeczywistości wirtualnej.
Oglądamy krążek przygód, z którego chcemy pobrać do aplikacji rozszerzenie na temat podróży po ciekawych miejscach świata.
Wtem!
Gdy smartfon rozpozna krążek wyświetli automatycznie model 3d przedstawiający temat prezentacji.
W tym wypadku to modele miejsc, które odwiedzimy. No to ruszamy dalej.
Gogle pozwalają dosłownie oglądać budynki, zwierzęta, kosmos (zależnie od prezentacji) ze wszystkich stron.
Na przykład w rozszerzeniu na temat kosmosu odwracając głowę możemy podziwiać gwiazdozbiory, podróżować między planetami, a nawet zagrać w edukacyjną grę.
Obsługa urządzenia jest prosta, bo podobnie jak stare pokazywarki, trzymamy go przed oczami, a przy prawej dłoni mamy pojedynczy funkcyjny przycisk do interakcji z otoczeniem.
Naszemu testerowi szczególnie spodobała się “zaszyta” w kosmicznej prezentacji gra, w której zadaniem jest odpowiednie uruchomienie wszytkich urządzeń na promie kosmicznym, by wystartować z przylądka Canaveral.
Tak, naprawdę można poczuć się jak pilot wahadłowca i usiąść w kokpicie!
Ale to tylko jeden ze smaczków, w każdej z prezentacji na krążkach przygód jest ich znacznie więcej.
Czas na podsumowanie techniczne:
– gogle są lekkie, nie męczą rąk
– obudowa wykonana z plastiku, a część dotykająca oczu z gumy dzięki czemu tłumi zewnętrze światło
– jeden przycisk funkcyjny sprawia, że nie sposób się pogubić w interfejsie
– nie jest to hełm wirtualnej rzeczywistości, dzięki czemu w każdej chwili możemy oderwać wzrok, nie ma kłopotów z zawrotami głowy i błędnikiem, nie obciąża także szyi i głowy użytkownika
– gogle tworzone były przy współpracy z okulistami zatem są bezpieczne dla dzieci, jednak producent zaleca kontrolę rodziców nad użytkowaniem gogli przez dzieciaki
– wizjer gogli jest szeroki, jednak przy niektórych kształtach oprawek okularów mogą wystąpić trudności i konieczność zdjęcia okularów do oglądania wirtualnej rzeczywistości
Do gogli na razie wyszły już trzy rozszerzenia w języku polskim:
– Ciekawe miejsca
– Kosmos
– National Geographic: Dzika przyroda
Polecamy wszystkie, choć nie ukrywamy dumy z ostatniego, do którego przyłożyliśmy rękę. W pudełku z każdym rozszerzeniem znajdziecie 3 krążki przygód oraz kartę dostępu do odblokowania pełnej wersji wirtualnych treści. Każdy z krążków to osobna prezentacja z dużą ilością możliwości interakcji.
Oprócz trzech rozszerzeń w języku polskim dostępne są także rozszerzenia po angielsku, które można pobierać z internetowego sklepu.
No i jeszcze na koniec cena. Krążki przygód w Polsce mają kosztować 45 zł, gogle około 120 zł.