Nintendo nie miało w ostatnich latach dobrej passy. Konsola Wii U nie spotkała się z dużym zainteresowaniem. Nic dziwnego, że producent skłonił się w końcu ku branży gier mobilnych. Pierwsza gra Nintendo – Miitomo -, przypominała raczej sieć społecznościową i w praktyce – mało kogo obeszła. Świat czekał na coś znacznie większego. Od pierwszej zapowiedzi użytkownicy wypatrywali Pokemon Go z wielką niecierpliwością.
W końcu, na początku tego tygodnia gra pojawiła się na iOS i Androidzie. Na razie wyłącznie w USA, Australii i Nowej Zelandii, choć do sieci szybko trafiły pliki APK pozwalające na korzystanie z aplikacji w praktycznie każdym zakątku świata. Mimo kłopotów z serwerami, które zdecydowanie nie były gotowe na takie szaleństwo, gra zyskuje coraz większą popularność i ma szansę osiągnąć większy sukces niż Ingress – poprzednia gra studia Niantic Labs również wykorzystująca rozszerzoną rzeczywistość.
Nic dziwnego, że akcje Nintendo skoczyły w górę o 10%. Jest to o tyle imponujące, że Nintendo nie jest producentem gry, a jedynie udziela licencji studiu Niantic Labs. Firma posiada jednak 33% udziałów marki Pokemon. Do końca marca 2017 roku Nintendo zamierza wydać jeszcze cztery gry mobilne i zwiększyć swój zysk operacyjny o 1/3 (około 450 milionów dolarów). Teraz już chyba nikt nie wątpi, że jest to bardzo realistyczna prognoza. Zwłaszcza, że Pokemon Go już wkrótce pojawi się oficjalnie w innych regionach świata.