W ubiegłym tygodniu młody mężczyzna po 6 latach zatrudnienia rzucił pracę w Aukland, by zostać trenerem Pokemonów na pełen etat. Currie zarezerwował już sobie 20 biletów do różnych miast w Nowej Zelandii i już w ciągu pierwszego tygodnia udało mu się odwiedzić sześć z nich. Wszędzie towarzyszy mu smartfon, dzięki któremu łapie stworki zaprojektowane przez Nintendo. Jego cel jest prosty – w ciągu dwóch miesięcy pragnie złapać wszystkie 150 Pokemonów dostępnych w aplikacji. Do tej pory udało mu się już odszukać 90 z nich.
Jeśli myślicie, że taka podróż jest kosztowna, jesteście w błędzie. Currie przyznaje, że nie wydał dużo pieniędzy. Śpi przeważnie na kanapie u znajomych albo w hostelach. Jego aktywnością zainteresowali się także inni Nowozelandczycy – dzięki temu wiele firm transportowych zaoferowało mu podwózkę do odleglejszych części kraju. Mężczyzna otrzymuje także słowne wsparcie od pozostałych fanów gry z różnych stron świata.
“Ani jego niania, ani ja – nigdy nie rozumiałyśmy o co chodzi w tej grze. Ale pamiętamy jak kochał ją w dzieciństwie. Cieszę się, że teraz jest zadowolony ze swojego życia i że zobaczy tak wiele zakątków Nowej Zelandii. Popieram go w 100% – przyznała mama, Tania Dobbs.