19-tego sierpnia, podczas Polconu, autor brał udział w spotkaniu z fanami. Można by przypuszczać, że Sapkowski będzie cieszył się z sukcesu gry CD Projekt RED, która – jakby nie patrzeć – mocno spopularyzowała książkową serię przygód Geralta, zwłaszcza za granicą (pierwsza część sagi trafiła nawet na listę bestsellerów New York Times’a z grafiką z gry na okładce). Tymczasem autor wprost przeciwnie – jakby zazdrości sukcesu studiu, wywyższając swoją twórczość nad efekt pracy CD Projekt RED.
Najpierw Sapkowski przyznał, że zarówno film jak i gra znacząco podwyższyły sprzedaż książek (około 47:00), by za chwilę stwierdzić coś zupełnie innego: – “Gra narobiła mi mnóstwo smrodu i gówna. Przez to, że zagraniczni wydawcy zaczęli używać grafik z gry na okładkach książek. Ludzie odrzucali książkę, mówiąc, że to nie jest nowe, że jest to związane z grą. (…) Książka napisana do gry, czego zwłaszcza w fantasy mamy mnóstwo. Fani w Europie zaczęli mi książkę odrzucać. Musiałem toczyć tęgą wojnę, żeby udowadniać kto był pierwszy. Gra mnóstwo napsuła, mnóstwo.”
Ostatecznie autor przyznał, że liczba osób, które sięgnęły po książkę po wydaniu gry i tych, które nie sięgnęły uważając, że powiela ona wątki zawarte w grze wyrównały się na zero. Ostatecznie dostało się także fanom samej gry. Najpierw Sapkowski stwierdził, że jeśli kiedykolwiek napisze sequel to nie będzie kierował się wydarzeniami ukazanymi w grze, bo “cóż go to może obchodzić”. Gdy prowadząca prelekcję odparła – “Szczególnie, że nie wiesz co było w grze”, autor odparł “Szczególnie, że nie wiem. Mogę kogoś zapytać. Znam parę osób, które w te gry grało, ale niewiele. Obracam się raczej wśród ludzi inteligentnych”.
W trakcie prelekcji oberwało się też Adrianowi Chmielarzowi, który w 1997 tworzył pierwszą grową adaptację Wiedźmina w studiu Metropolis Software. Choć gra ostatecznie nie została ukończona, Sapkowski miał żal, że w odróżnieniu od CD Projekt Red, Chmielarz nie zaszczycił go egzemplarzem gry (!) i że nie dostał żadnych pieniędzy za tę produkcję. Adrian Chmielarz umieścił już na swoim facebooku wyjaśniający wpis całej sytuacji.