Tym razem do kolizji doszło na jednej z dróg szybkiego ruchu w Pekinie. Autopilot Tesli “nie zauważył” auta stojącego na “poboczu” (ciężko nazwać to poboczem, ale sami rozumiecie) i jak gdyby nigdy nic dalej próbowało jechać swoim pasem, co skończyło się urwanym lusterkiem i kilkoma poważnymi rysami na karoserii obu samochodów.
Luo Zhen, właściciel rzeczonej Tesli w chwili, gdy doszło do kolizji, nie trzymał rąk na kierownicy, bo akurat sprawdzał coś na swoim telefonie. Rzecznik prasowy firmy Tesla uważa, że właśnie przez to doszło do stłuczki i właśnie przez to, że kierowca zajmował się podczas jazdy czymś innym – przypomnijmy, że oficjalne stanowisko Tesli, jeśli chodzi o funkcję autopilota brzmi: tak, nasz autopilot radzi sobie całkiem nieźle, ale i tak kierowca musi cały czas obserwować sytuację na drodze i trzymać ręce na kierownicy.
Problem polega na tym, że Luo Zhen twierdzi, że kupując swoją Teslę, słyszał coś zupełnie innego i myślał, że kupuje samochód z w pełni autonomicznym systemem jazdy. Być może w tym przypadku zawiniło tłumaczenie – funkcja autopilota Tesli tłumaczona jest w Chinach, jako “zidong jihashi” – termin ten bardzo często używany jest w przypadku systemów autopilota wykorzystywanych w samolotach, co mogło spowodować to “drobne” nieporozumienie. Całe szczęście, że w kolizji nie ucierpiał żaden ludzki kierowca.