na początku roku 2017 przyjdzie czas na smartfony
i elektronikę ubieralną, zaś w 2018 przewidziane jest uruchomienie produkcji ogniw do samochodów elektrycznych. Jednym słowem: konkrety.
Nowa technologia została opracowana na MIT (Massachusetts Institute of Technology), a konkretniej – przez założoną w 2012 przez jej pracowników firmę SolidEnergy Systems. Opiera się ona na wykorzystaniu ogniw litowych (a nie litowo-jonowych), w których zamiast grafitowej anody używanej zazwyczaj w tego typu akumulatorach zastosowana będzie metalowa (litowa) folia. Umożliwia ona przechowywanie znacznie większej liczby jonów (atomów lub cząstek z ładunkiem elektrycznym), a przez to uzyskanie około dwukrotnie większej gęstości energetycznej w stosunku do zwykłych akumulatorów spotykanych w smartfonach. Mało tego, akumulatory SolidEnergy są przy okazji bezpieczniejsze, bardziej odporne na przegrzanie.
Co za tym idzie, możliwe są dwa sposoby wykorzystania tej technologii. Producenci smartfonów mogą stosować mniejsze akumulatory i wykorzystać zaoszczędzone miejsce na inne podzespoły lub też stosować ogniwa o tej samej wielkości, ale dwukrotnie większej pojemności. Specjalnie unikamy przy tym sformułowania “dwukrotnie dłuższy czas pracy”, bo to nie musi być jednoznaczne ze zwiększeniem pojemności ogniw – jeśli jakiś producent wykorzysta akumulatory SolidEnergy, ale równocześnie zastosuje większy ekran o dużej rozdzielczości i bardzo mocny procesor, to może się okazać, że czas pracy smartfona nie wydłuży się znacząco. Ale szanse na to, że smartfony zaczną pracować zauważalnie dłużej, wydają się spore.
Jak na deklarację związaną z początkiem przyszłego roku obawy może budzić jednak co innego – w komunikacie MIT brakuje jakichkolwiek szczegółów na temat współpracy między SolidEnergy a którymś z poważnych producentów smartfonów czy baterii. A zatem bądźmy dobrej myśli, ale… nie warto przedwcześnie krzyczeć z radości, zanim nie ujrzymy urządzeń z akumulatorami SolidEnergy na sklepowych półkach.