No właśnie, świeca. Świecąca z pomocą żywego ognia, a nie jakichś ledowych substytutów, takich jak sztuczne płomienie w prawie prawdziwych kominkach salonowych. Nie, LuDela to świeca prawdziwa. I do tego “inteligentna”.
Ma wbudowane Wi-Fi (zgłasza się jako Wi-Fire, świetne!), można ją zdalnie zapalać i gasić (nawet wiele świec równocześnie!), można regulować poziom płomienia w zależności od własnych chęci lub skorzystać z gotowych ustawień typu “kolacja przy świecach”. Co ciekawe, wyposażono ją też w czujnik wstrząsów, który automatycznie gasi płomień, więc nie ma niebezpieczeństwa, że LuDela spowoduje pożar, strącona niechcący na podłogę.
No i jeszcze jedno – ta świeca nigdy się nie kończy. Tak naprawdę to naszpikowane elektroniką opakowanie, które należy wypełnić płynem do świec i kaganków. Potem można ten płyn uzupełnić, da się też zmienić zewnętrzny wygląd świecy. No i… co kilka miesięcy trzeba też naładować wbudowany w świeczkę akumulator.
W tym momencie można zamawiać LuDelę w cenie 99 dolarów w ramach przedsprzedaży (dostawy na początku 2017 roku). Docelowo cena ma być o 50 dolarów wyższa.
Z jednej strony podoba nam się ten pomysł (zwłaszcza możliwość zapalenia lub zgaszenia wszystkich świec równocześnie!!!) i już zastanawiamy się, czy nie zakupić do redakcji 100 sztuk, zmienić wystrój na nieco bardziej katedralny i robić wrażenie na odwiedzających nas gościach. Z drugiej… czy to nie przesada? Inteligentna świeca? Cóż za wyszukany prymitywizm i powrót do natury – teraz czekamy na sterowane smartfonem dzidy, łuki, strzały, kamienne toporki i oczywiście ogniska w lesie…