Bardzo sprytnie. Signl to technicznie rzecz biorąc inteligentny pasek do zegarka. Sam inteligentny pasek do zegarka jest świetnym pomysłem – nie jest to dodatkowy przedmiot, który musielibyśmy zacząć nosić ze sobą (no chyba, że w ogóle nie nosimy zegarka), co jest dosyć ważną kwestią, zważywszy że dzisiejsze wyjście z domu oznacza często zabranie ze sobą smartfona, smartwatcha, zapasowej baterii, żeby podładować swoje gadżety gdzieś po drodze i prawdopodobnie jeszcze kilku gadżetów – nam już dawno skończyło się miejsce w kieszeniach.
I co ten pasek potrafi?
Signl łączy się z naszym telefonem bezprzewodowo, korzystając z Bluetooth i działają bardzo podobnie, jak słuchawki z kostnym przewodzeniem dźwięku. W praktyce oznacza to, że nasz inteligentny pasek przesyła sygnał, który na końcu, czyli w miejscu styku naszego palca z uchem, zamienia się w dźwięk, dzięki czemu do prowadzenia rozmów telefonicznych nie potrzebujemy już żadnego rodzaju słuchawek.
Jeśli chodzi o wasze obawy pod tytułem “no dobrze, ale czy to kiedykolwiek powstanie?”, to możemy tylko napisać, że twórcy Signl za cel założyli sobie zebranie 50 tysięcy dolarów, kampania wystartowała 10 dni temu i obecnie udało się zebrać 847,294 dolarów – jeszcze 153 tysiące i Signl zbierze 20x więcej pieniędzy, niż zakładali jego twórcy.
Na stronie projektu nadal można kupić Signl po w miarę okazyjnych cenach. Problem niestety polega na tym, że jedyne dostępne obecnie oferty zakładają zakup 3 lub więcej sztuk, więc jeśli jesteście bardzo zdecydowani, zacznijcie szantażować swoich znajomych i składajcie większe zamówienie.