Tak naprawdę to nie znamy nawet tak podstawowej kwestii, jaką jest nazwa nowego urządzenia Toshiby. Trudno też określić je jakimś jednym słowem czy przypisać do konkretnej kategorii produktów, bo… czegoś takiego do tej pory po prostu jeszcze nie było!
Dwie podstawowe funkcje tajemniczego “talerzyka” Toshiby to ładowanie smartfona i automatyczne, równoczesne, wykonywanie kopii zapasowej wszystkich zapisanych na nim plików multimedialnych (zdjęcia, filmy) oraz kontaktów. Czyli teoretycznie nic specjalnego, bo z jednej strony ładować potrafi każda zwykła ładowarka czy nawet kabel USB podłączony do komputera, a z drugiej – wykonywanie wirtualnej kopii zapasowej to stosunkowo prosta sprawa, a jeśli odpowiednio skonfigurujemy telefon – czysto automatyczna.
A jednak znam wiele osób, które mimo wszystko kopii zapasowych “w chmurze” nie robią, bo albo tego nie potrafią, albo też wolą nie udostępniać swoich ważnych danych czy zdjęć nigdzie w sieci, bo – jak wszyscy wiemy – włamania na wszelkiego typu serwisy chmurowe niestety się zdarzają. Dla takich osób ładowarko-kopiarka (tak brzmi moja propozycja nazwania tego czegoś) Toshiby to prawdziwe objawienie, bo z jednej strony nie wymaga absolutnie żadnego pojęcia o technologiach (wszystko dzieje się w pełni automatycznie, a jeśli podłączymy inny telefon, urządzenie rozpozna ten fakt i utworzy dla niego inne konto), a z drugiej – wszystko zostaje u nas w domu, na wbudowanym w urządzenie dysku twardym. Warto też dodać, że “talerzyk” umożliwia także bardzo wygodne przenoszenie danych pomiędzy smartfonami, np. po kupnie nowego telefonu.
Skoro o dysku mowa – prawdopodobnie pierwszy sprzedawany model będzie miał dysk 500 GB, a więc niby niewiele. Tak naprawdę spokojnie wystarczy to jednak do wykonywania kopii bezpieczeństwa wszystkich domowych użytkowników smartfonów, a poza tym w przyszłości planowane są modele z większymi dyskami.
W zestawie będzie też oczywiście kabel USB i odpowiednie przejściówki na Micro USB i USB typu C. Urządzenie na początku współpracować będzie tylko z telefonami z systemem Android, potem planowana jest także obsługa smartfonów Apple. Co do urządzeń z systemem Windows na pokładzie, to… niestety, nie planowana jest obsługa tego systemu.
Oczywiście, jeśli nie znamy nazwy, to tym bardziej nie wiemy, ile ta ładowarko-kopiarka będzie kosztować, ale Toshiba przynaje nieoficjalnie, że ma to być akcesorium tanie, przekonujące użytkownika również atrakcyjną ceną. Spodziewamy się zatem (to tylko nasze spekulacje), że będzie to cena znacząco niższa niż 100 euro, a może nawet niższa niż 100 zł.
Oprócz tajemniczego talerzyka Toshiba pokazuje też na targach IFA 2016 swoje pełne portfolio kart pamięci (aż cztery różne serie!), pendrive’ów i dysków twardych: HDD, hybrydowych i SSD, w tym najnowszych przedstawicieli budżetowej serii A100. To jedna z niewielu firm na świecie, która świetnie czuje się zarówno w kwestiach związanych z zapisem magnetycznym, jak i w pamięciach flash.