Dobrze poinformowane źródło, jakim jest japoński Nikkei, donosi, że Apple bardzo realnie bada możliwość przeniesienia produkcji na teren Stanów Zjednoczonych. Jak oceniają analitycy, w pewnym stopniu jest to efekt wielokrotnych sugestii ze strony Donalda Trumpa, który jeszcze w trakcie kampanii prezydenckiej jednoznacznie stwierdził, że “Należy zmusić Apple, żeby zaczęło budować te cholerne komputery i inne produkty w tym kraju, a nie gdzie indziej”.
Co innego jednak słowa kandydata, a co innego prezydenta-elekta, który już niebawem będzie miał w swoich rękach prawdziwe środki nacisku, które mogą doprowadzić do realizacji powyższej groźby. Nic dziwnego, że – jak donosi Nikkei – Apple zaczęło konsultować się ze swoimi chińskimi partnerami, produkującymi iPhone’y na terenie Chin, w sprawie ewentualnego przeniesienia produkcji do Stanów. Foxconn podobno otwarty jest na taką możliwość, natomiast drugi producent – Pegatron – już się wycofał ze względu na obawy dotyczące wzrostu kosztów.
Jak szacują informatorzy Nikkei, ten wzrost rzeczywiście może okazać się znaczący – około 50-procentowy! To dość realne wyliczenie ze względu na to, że większość producentów części do iPhone’w również znajduje się w Azji, a zatem przeniesienie produkcji do USA wiąże się z wieloma komplikacjami logistycznymi. Warto też wspomnieć, że na podobny krok w 2013 roku zdecydowała się Motorola by… w 2014 roku zamknąć swoje amerykańskie fabryki.
Możliwy jest także inny scenariusz: Apple będzie produkować w Stanach produkty przeznaczone na rynek amerykański, a w Chinach – na pozostałe rynki. W takim wypadku może jednak dojść do zróżnicowania jakościowego tych samych produktów; byłoby to też jednoznaczne potwierdzenie dla fanów marki z innych krajów, że używają urządzeń chińskich, a nie amerykańskich, chyba że zdecydują się na kupno znacznie droższych egzemplarzy “Made in USA”.