Generalnie jest tak, że większość producentów sprzętu elektronicznego największe wzrosty sprzedaży osiąga pod koniec roku, a później następuje zahamowanie sprzedaży (tak na marginesie – dlatego właśnie teraz najbardziej opłaca się kupować sprzęt na różnego rodzaju wyprzedażach). Apple również przewidziało taki trend, już zawczasu redukując produkcję w ostatnim kwartale tego roku (bo magazyny były już pełne) o około 20 procent.
Teraz jednak Nikkei donosi o dalszej korekcie planów produkcyjnych – redukcji liczby produkowanych smartfonów o kolejne 10 procent w pierwszym kwartale 2017 roku. Wychodzi na to, że analitycy Apple okazali się mimo wszystko zbyt optymistyczni, a poziom sprzedaży nie osiągnął oczekiwanych rezultatów.
Interpretacja tego typu danych może być dwojaka. Z jednej strony mamy tu bowiem zjawisko typowo sezonowego spadku sprzedaży, więc głoszenie, że “Apple się skończył” i wieszczenie jakiegoś ogromnego kryzysu byłoby zwykłym wywoływaniem niepotrzebnych sensacji. Z drugiej jednak strony skala obniżenia produkcji modeli iPhone 7 i iPhone 7 Plus przekroczyła najwyraźniej nawet szacunki firmy Apple, co może oznaczać, że konsumenci niezbyt serdecznie przyjęli oba te modele, oferujące niezbyt wiele nowości w stosunku do poprzedników i pozbawione złącza słuchawkowego.