Microsoft przed laty cierpiał na wielki kompleks Apple’a. Bardzo chciał zarabiać tyle pieniędzy na rynku konsumenckim, co jego konkurent, więc postanowił go naśladować. Na szczęście nie toczka w toczkę, ale wiele działań Microsoftu inspirowanych było działaniami Apple’a. W tym system Windows Phone 7 Series.
Niestety, dla Microsoftu, choć Windows Phone miał bardzo wiele unikalnych zalet i był powiewem świeżości na rynku, to pojawił się za późno. Podczas gdy konsumenci, dzięki iPhone’owi i partnerom Google’a poznawali nowy, wspaniały świat łatwych w obsłudze smartfonów, archaiczne platformy pokroju BlackBerry, Symbian i Windows Mobile odchodziły w niepamięć.
W efekcie gdy Windows Phone był dopiero budowany, dziesiątki milionów klientów kupowało urządzenia Apple’a, Samsunga, LG, Sony i innych firm. Tam gdzie byli klienci przeniosły się też firmy tworzące oprogramowanie, dzięki czemu na iOS-a i Androida powstało mnóstwo użytecznych gier i aplikacji. Gdy Windows Phone pojawił się na rynku, było już za późno.
Agonia w momencie narodzin
Windows Phone padł ofiarą swojego spóźnienia. Mało kto chciał telefon, na którym brakowało gier i aplikacji działających na konkurencyjnych platformach. Z kolei nikt nie chciał tworzyć tych gier i aplikacji, bo nikt nie chciał tych telefonów. Zamknięte koło, z którego wyjścia nie znaleziono.
Nie jeden Microsoft próbował i nie jeden Windows Phone padł ofiarą zabetonowania rynku przez Androida i iOS-a. Pamiętacie takie platformy, jak Jolla, BlackBerry 10 czy Firefox OS? Niektórzy z was na pewno. Dziś są w tym samym miejscu, co Windows Phone. Czasem objęte jeszcze wsparciem technicznym, ale w zasadzie już porzucone przez twórców i rynek.
Microsoft jednak długo walczył. Pakował dziesiątki milionów dolarów w rozwój i promocję Windows Phone. Posunął się nawet do zawarcia strategicznego sojuszu z Nokią, która w tym czasie również panicznie szukała wyjścia z impasu. Przeniósł Windows Phone’a z jądra Windows CE na Windows NT, wprowadził środowisko uruchomieniowe Sklepu Windows na “dużego” Windowsa, a w ostatecznym akcie desperacji przyjął ofertę Nokii i odkupił od niej cały dział konsumencki, by oferować Lumie pod nazwą Microsoft.
Nie pomogło.
Nowy szef i nowe porządki
Jedną z pierwszych decyzji Satyi Nadelli, po przejęciu obowiązków prezesa od Steve’a Ballmera, był odpis księgowy przejętej części Nokii i decyzja o wycofaniu się z masowego rynku telefonów komórkowych. Z dwóch powodów. Pierwszym był fakt, że z uwagi na duże inwestycje w promowanie i sprzedaż Lumii partnerzy sprzętowi Microsoftu nie mieli szans ze swoimi telefonami z Windows 10.
Drugim, bardziej oczywistym, była oszczędność finansowa i zakręcenie kurka dla pochłaniającego miliony biznesu nie przynoszącego żadnych zysków. Nie będzie już nowych Lumii. Co prawda jest rozważany Surface Mobile, ale nawet jeśli się pojawi (decyzja jeszcze nie zapadła), to nie będzie to telefon przeznaczony na rynek masowy.
Windows 10 dla telefonów i małych tabletów jest jednak nadal rozwijany. Co więcej, niektóre firmy, takie jak Alcatel czy HP, nadal chcą oferować telefony z tym systemem na pokładzie. Jednak ani one, ani Microsoft, nie nastawiają się na sukces. Po co w ogóle więc to wszystko?
Odpowiedzią jest słabnący Intel i rosnący ARM
Microsoft, jak sam przyznaje, przespał telefoniczną rewolucję. I wyciągnął z niej bolesną nauczkę. Nie wolno ignorować kiełkujących nowych trendów rynkowych, bo gdy te już zakwitną to zazwyczaj jest za późno. Dlatego właśnie powstał Windows 10: najbardziej uniwersalny system operacyjny w historii, który działa w zasadzie na wszystkim, od małych urządzonek IoT do potężnych stacji roboczych.
Windows 10 działa też na procesorach ARM, do tej pory stosowanych głównie w tabletach i telefonach komórkowych. Na rynku pojawiają się jednak pierwsze urządzenia z ARM-ami, którym do tej ultramobilnej formy dość daleko. Takie jak komputery PC z systemem Chrome OS. Tej rewolucji Microsoft nie prześpi, jeżeli ta się odbędzie. Właśnie z uwagi na mobilnego Windows 10, który dostępny jest aktualnie w nielicznych telefonach nielicznych firm.
Windows 10 Mobile jest bowiem Windowsem 10 przystosowanym do procesorów ARM i obsługującym sieci 3G i LTE. I właściwie już teraz mógłby być zainstalowany na komputerze PC z ARM. Interfejs, dzięki technice Continuum, może błyskawicznie przekształcać się z formy mobilnej, przystosowanej do małych wyświetlaczy dotykowych, do interfejsu desktopowego dla małych i dużych monitorów. Właściwie to już dziś telefony z Windows 10 i relatywnie nowoczesnym procesorem można podłączyć do klawiatury, myszki i dużego monitora i pracować na nich tak, jak byśmy pracowali przy pececie.
Co dalej z Windows 10 na telefony?
Czy Microsoft w jakiś sposób wróci na rynek platform operacyjnych dla telefonów? Na pewno nie w przewidywalnej przyszłości, przez lata pozostanie na marginesie, oferując swoje usługi i oprogramowanie na konkurencyjne platformy, w tym na Androida i iOS-a
Windows 10 Mobile będzie jednak nadal rozwijany i dopieszczany. Nie z uwagi na telefony. A z uwagi na to, że to Windows 10. Dopóki Windows będzie istotny na rynku i dochodowy dla Microsoftu, dopóty przyszłość Windows na telefonach jest bezpieczna. Bo ten sam system trafi na komputery PC z układami ARM i inne urządzenia wykorzystujące te procesory.
Kto wie, może wtedy twórcy oprogramowania, przywiązani do tej pory do Androida i iOS-a, przeproszą się z Windowsem. To jednak tylko myślenie życzeniowe, przynajmniej na razie. Z faktów pozostaje nam ten, że Windows 10 na telefonach nie zostanie porzucony. Choć nie z uwagi na nadzieje na rynek tych urządzeń.