Od strony fizycznej mamy tu do czynienia z bardzo prostym aparatem fotograficznym o jasnym obiektywie (f/2.0) i ogniskowej 45 mm. Nie znajdziemy tu żadnego przycisku czy pokrętła od regulacji ustawień manualnych – wyłącznie spust migawki. Ba, nie znajdziemy tu nawet ekranu z podglądem – jedynie tradycyjny wizjer. Wszystkie wykonane w jednym dniu zdjęcia lądują w chmurze, gdzie algorytm sztucznej inteligencji wybiera najlepsze ujęcia, a następnie obrabia je w taki sposób, by wyglądały jak najlepiej. Użytkownik otrzymuje wyselekcjonowane fotografie na smartfon kolejnego poranka.
Kontrowersyjny jest tu nie tylko sam proces “wywoływania” zdjęć, tak zupełnie nie pasujący do współczesności (a może przez to bardziej magiczny?), ale przede wszystkim cena. Twórcy planują sprzedawać nie tyle sam aparat, co plan abonamentowy za kwotę 99 dolarów miesięcznie. Takie informacje przynajmniej pojawiły się w mediach jeszcze parę miesięcy temu. Teraz na stronie projektu znaleźć można ofertę, w której twórcy wyceniają stary aparat użytkownika, a następnie za jego równowartość oferują określoną liczbę zdjęć. Przykładowo za lustrzankę o wartości 1200 dolarów otrzymamy 1200 obrobionych zdjęć. Być może model biznesowy jeszcze ulegnie zmianie, gdyż start usługi został zaplanowany na 2018 rok. Chętni użytkownicy mogą jednak testować już Relonch w siedzibie firmy w Palo Alto w Kalifornii.